Transferowa saga dobiegła końca. Po kilku miesiącach spekulacji i plotek w miniony weekend wreszcie wszystko stało się jasne. Bayern przystał na ostatnią ofertę Barcelony (45 mln euro plus co najmniej 5 mln w bonusach) i zgodził się na odejście swojego gwiazdora rok przed upływem kontraktu.
Sprawy nabrały przyspieszenia, bo zarówno Bawarczycy, jak i Katalończycy zaczynają letnie tournée po USA. W sobotę rano Robert Lewandowski po raz ostatni stawił się na treningu w Monachium. Tym razem o czasie. Wziął udział w rozgrzewce, pożartował z kolegami. Było okolicznościowe przemówienie i oklaski. Panowała zupełnie inna atmosfera niż w poprzednich dniach, kiedy Polak spóźniał się na zajęcia i ostentacyjnie pokazywał, że myślami jest już na Camp Nou.
Czytaj więcej
Okoliczności transferu z Bayernu do Barcelony odbierają Robertowi Lewandowskiemu sporo uroku, któ...
– Te osiem lat było wyjątkowe, nie da się ich zapomnieć. W Monachium przeżyłem wspaniały czas. Wrócę tu jeszcze, by pożegnać się ze wszystkimi w odpowiedni sposób i załatwić kilka prywatnych spraw – opowiadał Lewandowski w rozmowie z telewizją Sky Sports. Z kurtuazją, ale i wyraźną ulgą.
Jeszcze w maju Oliver Kahn zarzekał się, że żadnego transferu nie będzie, a wszelkie pytania o przyszłość Polaka zbywał stanowczym „Basta”. Zapytany teraz przez „Bilda”, czy nie boi się, że straci twarz jako prezes Bayernu, odpowiedział: – Trzymanie się czegoś kurczowo z powodu własnego ego byłoby większą oznaką słabości. Dwa miesiące temu nie było żadnej oferty ani alternatywnych opcji w zamian za Roberta. Barcelona zaproponowała jednak w końcu kwotę, która sprawiła, że sprzedaż stała się dla nas sensowna. Uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie dać Robertowi wolną rękę – tłumaczy Kahn.