Robert Lewandowski rozpoczął mecz od dwóch spalonych i kilku gestów niezadowolenia. Kiedy jednak Piotr Zieliński podał do Sebastian Szymańskiego, a ten w ułamku sekundy zagrał prostopadle do kapitana w sposób zdradzający najwyższy poziom futbolowego wtajemniczenia, napastnik się nie pomylił. Doskonale opanował piłkę, uderzył obok bramkarza.
Objęliśmy prowadzenie, choć Belgowie w pierwszej połowie poczynali sobie pod bramką Bartłomieja Drągowskiego jak na placu zabaw. Dużo miejsca miał Kevin de Bruyne, więc rozwinął skrzydła. Piłkarz Manchesteru City regularnie przeszywał podaniami naszą obronę, a już w czwartej minucie po jego zagraniu Michy Batshuayi trafił w słupek.