Real nie zwykł przegrywać finałów i w sobotę dopisał kolejny rozdział tej zwycięskiej historii. To było jego ósme spotkanie o trofeum w czasach Champions League i ósmy triumf.
Królewscy zrobili to w stylu, jaki widzieliśmy już w tym sezonie. Nie było co prawda tylu bramek i takiej dramaturgii, co w meczach z Paris Saint-Germain, Chelsea i Manchesterem City, o triumfie Królewskich zadecydował jeden gol strzelony przez Viniciusa Juniora, ale scenariusz był podobny. Real wyglądał jak przyczajony tygrys, dał się wyszaleć rywalowi, uśpił jego czujność i w odpowiednim momencie zaatakował.