Jerzy Brzęczek: Nie chcemy być uzależnieni od rezultatów pozostałych zespołów

Trener Wisły Kraków Jerzy Brzęczek w rozmowie z „Rz” o presji, walce o utrzymanie, błędach sędziów, nieprzespanych nocach i przyszłości klubu.

Publikacja: 05.05.2022 21:00

Jerzy Brzęczek: Nie chcemy być uzależnieni od rezultatów pozostałych zespołów

Foto: PAP/Łukasz Gągulski

Dlaczego Wisła Kraków utrzyma się w Ekstraklasie?

Widzę, jak piłkarze pracują i jak radzą sobie w trudnych momentach. Zostały nam do końca sezonu trzy kolejki, dwa z tych meczów gramy u siebie. Musimy zdobywać punkty, odnosić zwycięstwa. Jestem pozytywnie nastawiony. Mocno wierzymy w utrzymanie. Wszystko jest w naszych głowach.

Liczyliście, ile trzeba zdobyć punktów, aby zapewnić sobie pozostanie w lidze?

Takie kalkulacje nie mają sensu, bo nikt nie przewidzi innych wyników. Musimy skoncentrować się na tym, aby zdobyć swoje punkty. Nie chcemy być uzależnieni od rezultatów pozostałych zespołów.

Remis w meczu derbowym z Cracovią to punkt zdobyty czy dwa stracone?

Uważam, że w naszej sytuacji zawsze jest to punkt zdobyty. Tak samo bardzo brakuje nam tego, który straciliśmy w doliczonym czasie gry meczu z Wisłą Płock. Każdy punkt w ostatecznym rozrachunku może mieć znaczenie.

Jesteście od kilku tygodni w strefie spadkowej. Presja wiąże zawodnikom nogi?

Nie widzę po drużynie strachu ani dodatkowego stresu. Gdyby presja wiązała nam nogi, nie mielibyśmy tak dobrej kultury gry. Piłka to jednak gra błędów i wszyscy je popełniają – także my. Aż trzykrotnie traciliśmy gole w ostatnich sekundach meczu.

Czytaj więcej

Stefan Szczepłek: Raków obronił Puchar Polski

Czy sędziowie chcą, żeby Wisła spadła z ligi?

Oczywiście, że nie. Dużo emocji narosło wokół naszego klubu w ostatnich tygodniach. Mamy prawo do swojego zdania, możemy oceniać pewne sytuacje z naszego punktu widzenia. Zarówno my, jak i obserwujący spotkania Wisły kibice nie zawsze mieli co do niektórych sytuacji taką samą opinię jak sędzia, który podejmował decyzję.

Spiralę złych emocji zaczął nakręcać mecz z Lechem Poznań, kiedy arbiter nie uznał prawidłowego gola na 2:0, a rywale wyrównali w ostatniej akcji?

Prowadząc 2:0, bylibyśmy bliżej zwycięstwa i – mając te dwa punkty – dziś zajmowalibyśmy miejsce poza strefą spadkową. Istotne są kwestie psychologiczne. Takie wydarzenia mają wpływ na to, co dzieje się później. Tematu sędziowania nie poruszamy w szatni. Koncentrujemy się na kolejnych spotkaniach i na tym, co powinniśmy zrobić na boisku.

Trudno nie mieć wrażenia, że atmosfera w klubie i wokół klubu jest nerwowa. Pan jest głosem rozsądku, który chłodzi nastroje?

Wykonuję swoją pracę. Trzeba pamiętać, że oficjalnie jestem w Wiśle dość krótko, a jej właściciele przeszli bardzo długą drogę. Tylko oni wiedzą, ile zdrowia i zaangażowania wymagało wyprowadzenie klubu na prostą. Wykonali olbrzymią pracę. Dziś Wisła wreszcie zaczyna funkcjonować, jak na klub z taką tradycją przystało. Rozgoryczenie spowodowane miejscem, w którym się znaleźliśmy, jest zrozumiałe. Pojawiają są momenty, kiedy emocje stają się zbyt duże, i czasem trzeba dać im ujście.

Więzi rodzinne pomagają czy stają się obciążeniem?

Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Sytuacje, do których dochodzi, na pewno powodują większe obciążenie emocjonalne. Jesteśmy rodziną, co czasem pomaga, a czasem przeszkadza. Przede wszystkim nam niesamowicie zależy.

Dobrze pan sypia w nocy?

Są różne dni i noce. Nie powiem, że śpię spokojnie. Taki zawód. Nie jestem jedynym trenerem, który znajduje się w niełatwej sytuacji. To naturalne, że naszej pracy towarzyszą emocje, a przed meczami i po nich adrenalina często buzuje, nie dając zasnąć.

Żałuje pan czasem, że przyjął ofertę ratowania Wisły?

Nigdy. Podejmując pracę, wiedziałem, w jakiej sytuacji jest klub. Nic mnie nie zaskoczyło. Widzę jednocześnie pracę, jaką wykonaliśmy, i wiem, że wciąż nie ma ona odzwierciedlenia w zdobyczy punktowej. Gramy lepiej, niż pokazują wyniki. To ocena moja i zapewne wielu obserwatorów. Niestety, szczęście nie do końca nam sprzyja.

Jest pan trenerem Wisły od połowy lutego. Dało się w tym czasie zrobić coś lepiej?

Zawsze po czasie można dojść do wniosku, że dało się coś zmodyfikować. Żałuję przede wszystkim rzeczy, na które nie miałem wpływu: urazów, kartek – zwłaszcza wśród zawodników z linii defensywnej. Cieniem kładzie się sytuacja Alana Urygi, który wracał już do pełni zdrowia i miał być ważnym elementem naszej układanki, ale doznał kontuzji podczas treningu.

Przejęcie drużyny w takim momencie było dla pana największym wyzwaniem w trenerskiej karierze?

Reprezentacja to wciąż reprezentacja. Kadrę także obejmowałem w trudnym momencie: przeżywaliśmy rozczarowanie po mistrzostwach świata, wśród kibiców panował negatywny klimat. Zakwalifikowaliśmy się jednak na mistrzostwa Europy, utrzymaliśmy w dywizji A Ligi Narodów i wprowadziliśmy do zespołu kilku młodych graczy – udało się więc zrealizować wszystkie cele. Zrobiłem, czego ode mnie oczekiwano. Na sam turniej nie było mi jednak dane pojechać.

Czego nauczyła pana praca z drużyną narodową?

Graliśmy mecze z najlepszymi zespołami w Europie, przeciwko najlepszym trenerom na świecie. Rozwinąłem się dzięki tym doświadczeniom jako szkoleniowiec: taktycznie, treningowo. Dziś na wiele kwestii patrzę inaczej.

Macie przygotowany scenariusz na wypadek spadku z ligi?

Nasze miejsce w tabeli wywołuje takie przemyślenia, ale koncentrujemy się na walce o utrzymanie. Na pewno – niezależnie od jej wyniku – chcę być trenerem Wisły w przyszłym sezonie.

Dlaczego Wisła Kraków utrzyma się w Ekstraklasie?

Widzę, jak piłkarze pracują i jak radzą sobie w trudnych momentach. Zostały nam do końca sezonu trzy kolejki, dwa z tych meczów gramy u siebie. Musimy zdobywać punkty, odnosić zwycięstwa. Jestem pozytywnie nastawiony. Mocno wierzymy w utrzymanie. Wszystko jest w naszych głowach.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił