Ponad godzinę piłkarze Pepa Guardioli próbowali znaleźć lukę w obronie Atletico. Znalazł ją wreszcie Phil Foden.
Młody Anglik już minutę po wejściu na murawę posłał prostopadłe podanie do wbiegającego w pole karne Kevina De Bruyne i przed Belgiem otworzyła się droga do bramki. Grzechem było nie wykorzystać tak świetnej sytuacji.
Mistrzowie Anglii wiedzieli, że muszą wygrać na własnym boisku, bo inaczej w Madrycie czekają ich ogromne męki, a marzenie o triumfie w Champions League znów może prysnąć.
Na razie wciąż marzą, a w niedzielę mogą się przybliżyć do obrony tytułu w Premier League. Przyjeżdża do nich Liverpool podbudowany zwycięstwem nad Benficą.
Wygrana 3:1 w Lizbonie to poważna zaliczka. Znamy chyba pierwszego półfinalistę. Nikomu nie wolno odbierać szans, ale trudno sobie wyobrazić, by Benfica odrobiła tę stratę na Anfield.