To już pod wieloma względami jest turniej przełomowy. Michel Platini otworzył biedniejszym drzwi do Europy, a oni postanowili je wyważyć. Do fazy pucharowej dostało się aż czterech z pięciu debiutantów (Walia, Irlandia Północna, Słowacja, Islandia), punktów i szczęścia zabrakło jedynie Albanii. Awans był zaskoczeniem nawet dla niektórych piłkarzy.
Człowiekiem małej wiary okazał się m.in. Joe Ledley. Pomocnik reprezentacji Walii nie spodziewał się, że jego drużyna w grupie z Anglią zajmie pierwsze miejsce, a ćwierćfinał będzie na wyciągnięcie ręki. Jeśli Walijczycy pokonają w sobotę Irlandię Północną, będzie musiał przełożyć termin ślubu. Narzeczona zapewniła, że poczeka.
Walia to zdecydowany faworyt meczu z Irlandią Północną, w przeciwieństwie do rywali pokazała, że potrafi twórczo grać w piłkę. Gareth Bale jest jedyną wielką gwiazdą, która w każdym spotkaniu świeci pełnym blaskiem. 11 celnych strzałów i trzy gole –statystyka nie kłamie. Ciekawe, czy skrzydłowy Realu skruszy też mur irlandzki.
Jego klubowy kolega Cristiano Ronaldo długo był przedmiotem drwin, frustrację i złość wyładowywał na rywalach i dziennikarzach (mikrofon wrzucony do rzeki), aż w końcu obudził się w ostatnim meczu grupowym z Węgrami (3:3), dwukrotnie trafił do bramki, zaliczając wcześniej jeszcze asystę. „Geniusz wrócił" – ogłosił dziennik „A Bola". Ale ten geniusz może nie wystarczyć na Chorwatów, którzy nie przestraszyli się Hiszpanii i zepchnęli ją do piekła – strata pierwszego miejsca sprawia, że na drodze obrońców tytułu do finału stoją Włosi, a potem ewentualnie Niemcy oraz Francuzi lub Anglicy.
Chorwacja jest niepokonana od dziesięciu spotkań, a jeśli do soboty wyleczy się jeszcze Luka Modrić, szanse Portugalczyków na wygraną wyraźnie zmaleją.