Nie ma lepszych referencji w świecie trenerów piłkarskich ostatnimi czasy, niż zostać zwolnionym z posady selekcjonera reprezentacji Grecji.
Dwóm największym bohaterom tego sezonu federacja spod Akropolu podziękowała. Claudio Ranieri został zwolniony, gdy zespół przez niego prowadzony przegrał z Wyspami Owczymi. Greccy działacze nie byli w stanie przełknąć tak gorzkiej pigułki i Włoch wylądował na bruku. Szybko został jednak zatrudniony przez Leicester City. Jego szansę na zdobycie tytułu bukmacherzy oceniali jako 5000:1, a jednak to Leicester zostało mistrzem Anglii.
Ranieri reprezentację Grecji przejął latem 2014 roku. Tuż po mistrzostwach świata w Brazylii, gdzie drużyna awansowała – po raz pierwszy w historii – do fazy pucharowej, ale musiała uznać w rzutach karnych wyższość Kostaryki – Latynosi zostali później największą rewelacją turnieju, w Grecji zwyciężył jednak pogląd, że powodów do chluby nie ma. Trenera nie obronił fakt, że mundial to była już druga wielka impreza, do której nie tylko z przeciętną Grecją awansował, ale podczas której jego zespół wyszedł z grupy.
Dobry ojciec
W trakcie Euro 2012 na własnej skórze przekonaliśmy się, jak niewygodnie gra się z Grekami. Mimo że w meczu otwarcia Polska Franciszka Smudy prowadziła 1:0 i grała w przewadze jednego zawodnika, Grecy nie poddali się i wywalczyli punkt. Z naszej grupy miały wyjść Polska i Rosja, wyszły Czechy i Grecja. Latem 2014 roku uznano jednak, że misja Fernando Santosa się skończyła, i nie przedłużono z nim umowy.
– Jak chciałbym zostać zapamiętany? Jako dobry ojciec, dobry syn, dobry mąż i dobry przyjaciel – odpowiadał Santos na pytanie dziennikarzy w trakcie Euro 2016, tuż przed półfinałem przeciwko Walii. Gdy reporterzy dopytywali, co z futbolem, musieli być bardzo rozczarowani, gdy uzupełnił swoją wypowiedź: – Futbol nie znaczy nic w porównaniu z takimi sprawami, jak ojcostwo czy przyjaźń. Nic. Zero.