Łazienkowska czegoś takiego nie widziała. Nie ma się co pastwić nad mistrzem Polski, ponieważ nie stało się nic takiego, czego byśmy nie przewidywali. Legia od początku sezonu gra słabo, więc w starciu z wicemistrzem Niemiec nie miała żadnych szans.
Problem w tym, że było jeszcze gorzej niż można się było spodziewać. Trudno nie odnieść wrażenia, że Legia nie tylko nie kupiła dobrych piłkarzy, ale sprowadziła do nich słabego trenera.
Gwarantuję prezesowi Bogusławowi Leśnodorskiemu, że gdyby zatrudnił mnie za dziesiątą część gaży Besnika Hasiego poprowadziłbym Legię nie gorzej niż on, za to taniej.
Mnie nie przyszłoby do głowy wystawić na pierwszy mecz w Lidze Mistrzów jedenastki zawodników, którzy w takim zestawieniu nigdy wcześniej ze sobą nie grali. Na konferencji przed meczem z Termaliką trener Hasni przyznał, że nie oglądał wcześniej sprowadzonego z Pogoni stopera Jakuba Czerwińskiego. Teraz ustawił go w parze z Maciejem Dąbrowskim, który od przyjścia na Łazienkowską zalicza same wpadki. Guilherme na lewej obronie był bezużyteczny, nie tylko dlatego, że dawno na tej pozycji nie występował. Valeri Kazaiszwili debiutował w zespole, więc nie może znać partnerów, a oni jego. Nie da się wytłumaczyć porażki kontuzjami Michała Pazdana i Michała Kucharczyka.
Legioniści zobaczyli na czym polega gra w piłkę. Jak ważna jest technika, szybkość, sprawność. Przy Raphaelu Guerreiro wyróżniający się w ekstraklasie Guilherme wyglądał jak chłopiec z warszawskiej ligi szóstek. Sposób poruszania się Borussii po boisku i różnorodność przeprowadzanych przez nią szybkich akcji, po których piłkarze z łatwością przedostawali się po warszawską bramkę był dla bezradnych piłkarzy Legii futbolem z innego świata. Mogli stracić jeszcze więcej bramek.