W Anglii pali się trawa - rozmowa z Bartoszem Kapustką

Bartosz Kapustka o Premier League, gotowości do gry i pierwszej lekcji cierpliwości.

Aktualizacja: 20.09.2016 13:17 Publikacja: 19.09.2016 18:50

Bartosz Kapustka

Bartosz Kapustka

Foto: AFP

"Rzeczpospolita": Jak wygląda w tej chwili pańska sytuacja w Leicester? Zagrał pan w kilku meczach drużyny do lat 23, ale w pierwszym zespole wciąż jeszcze nie.

Bartosz Kapustka: Mam nadzieję, że jak najszybciej dostanę szansę w Premier League. Rozmawiałem z trenerem Claudio Ranierim, mówił, że wszystko jest w porządku, ale chce bym się oswoił z tymi rozgrywkami. Ilekroć rozmawialiśmy, podkreślał, jak specyficzna to liga. Chciał, bym zobaczył wszystko od środka w drużynie U-23. Tam gra sporo starszych zawodników. Jeśli chodzi o linię ofensywną, to wszyscy albo trenują z seniorami, albo są w kręgu zainteresowań Ranieriego. Nie jest to szczyt moich ambicji. Na co dzień trenuję z pierwszą drużyną. Pod koniec tygodnia ogłaszana jest kadra 21 zawodników na ligę i w niej jestem. Do kadry meczowej może być zgłoszonych 18 piłkarzy i niestety zazwyczaj jestem wśród tych, którzy idą na trybuny. W pierwszej kolejce przeciwko Hull City usiadłem na ławce.

Mecz z Hull to był pana pierwszy kontakt z Premier League. Zdążył pan poczuć jej atmosferę?

Bardziej napawałem się otoczką w tych meczach, które musiałem obserwować z trybun. Na stadionie Leicester panuje niesamowity klimat. Widać, że całe miasto żyje naszymi meczami, trudno jest dostać się na stadion. Znajomi pisali do mnie z prośbą o bilety, a nie jest to łatwe zadanie. Ludzie mają oczekiwania związane z tym sezonem, po zdobyciu sensacyjnego mistrzostwa w poprzednim wszyscy liczą na nawiązanie. A sam futbol? Gra jest zdecydowanie szybsza niż w Polsce, tego się nie da nawet porównać. No i bardziej fizyczna. W ekstraklasie, gdy tempo gry wzrastało i przez chwilę oba zespoły przeprowadzały akcję za akcją, to za moment przychodziło uspokojenie. Ktoś przytrzymywał piłkę, czekał aż się drużyna zorganizuje, poustawia. A w Anglii jest cały czas wymiana ciosów i publiczność reaguje na to niesamowitą wrzawą. Nie ma co ukrywać, często to są bardzo proste środki, a nie wirtuozeria. Ale nawet gdy ktoś wybije piłkę po prostu przed siebie, to wszyscy na nią ruszają, aż się trawa pali. I często z takich sytuacji coś wychodzi. Nie widziałem do tej pory takiego piłkarza jak Jamie Vardy, który ma taki gaz, który z tak trudnych podań potrafi coś stworzyć.

Bardziej myślał pan o tym, że fajnie się to wszystko potoczyło, czy jednak, że bardzo chce pan być tam na dole, na boisku?

Nigdy wcześniej nie byłem na żadnym meczu za granicą. Podobnie zresztą było z reprezentacją. Pierwszy raz jako kibic poszedłem z kolegą z Cracovii Mateuszem Wdowiakiem na spotkanie w Gdańsku z Litwą. Na następne zgrupowanie zostałem już powołany. W życiu bym nie pomyślał, że tak się wydarzy. Siłą rzeczy, gdy siedziałem na trybunach, przyglądałem się wszystkiemu. Ale jednak przede wszystkim myślałem o tym, że chciałbym być na boisku. Widziałem, że nie jest to nieosiągalny poziom, że sobie poradzę.

To kiedy to się stanie?

Na każdym treningu staram się pokazać, że już jestem gotowy. Nie odbyłem takiej rozmowy z Raniernim, z której jednoznacznie by wynikało, kiedy dostanę szansę, jak długo ma trwać moja aklimatyzacja. Po jednym z treningów podszedł do mnie, zanim jeszcze rozegrałem jakikolwiek mecz w U-23, i powiedział żebym zrozumiał, że gra w młodzieżowym zespole to żadna degradacja. Że chce bym się przekonał, jak twardo gra się w Anglii. I rzeczywiście nawet w lidze U-23 młodsi zawodnicy wkładają w każde zagranie całe serce. Widać, że mają to wpojone od samego początku. Mam nadzieję, że teraz, gdy tych meczów jest więcej, Liga Mistrzów, krajowe puchary, w końcu zacznę grać.

Musi być rotacja, a dziś mecz Pucharu Ligi z Chelsea.

Mam niestety lekkie problemy zdrowotne. W czwartek podczas treningu podkręciłem kostkę. Liczę na to, że zagram, chociaż na pewno nie w pełnym wymiarze czasowym. Wspaniale byłoby wystąpić i żeby ta nasza przygoda z pucharem potrwała dłużej niż tylko jedno spotkanie. Widziałem plan meczów na wrzesień i ta intensywność robi wrażenie... Żartuję, że w Cracovii tyle spotkań rozgrywałem w ciągu całej rundy.

Dostał pan może komunikat, że brakuje panu przygotowania fizycznego?

Niczego takiego nie usłyszałem. Zresztą myślę, że nie tu leży problem. Oczywiście odpowiednia siła jest bardzo potrzebna, trzeba mieć bardzo mocne nogi. Ale najlepszy przykład, że nie to jest decydujące, to Riyad Mahrez. Od kiedy jestem w Leicester, nie widziałem go ani razu na siłowni. Jest szczuplutki, ale nie przewraca się w każdym kontakcie. Nadrabia sprytem, techniką i umiejętnościami.

To Mahrez robi na panu największe wrażenie w zespole?

Zdecydowanie. Tym bardziej że gramy na podobnej pozycji. Nie spodziewałem się szczerze mówiąc, że będę aż pod takim wrażeniem. Przyleciałem do Leicester w poniedziałek, we wtorek załatwiałem sprawy formalne, a już w środę wystąpiłem w meczu towarzyskim z Barceloną. Wiadomo, że to oni mieli głównie piłkę i Riyad był niewidoczny. Pomyślałem „no, ciekawe czy to faktycznie taki magik". Ale już w kolejnych dniach zobaczyłem, że jest niesamowity. Kilka osób mówiło, że niedobrze, że Mahrez jednak mimo ofert został w Leicester, bo będzie mi trudniej o występy. Z jednej strony na pewno tak, ale z drugiej to niesamowite, ile się można nauczyć, trenując z nim i podpatrując go. Zobaczyłem, jaki ma szeroki wachlarz zwodów, zainspirował mnie do pracy.

Leicester obserwowało pana od lutego. Miał pan tego świadomość?

Nie. Docierały do mnie sygnały, że interesują się mną kluby z Anglii. Zresztą i tak wówczas bym w to nie uwierzył...

Czyli nie było tak, że oglądał pan tę walkę Leicester o mistrzostwo z wypiekami na twarzy, ściskając kciuki za potencjalnego przyszłego pracodawcę.

Dla większości ludzi oglądających ligę angielską Leicester było ożywczym powiewem i większość im kibicowała. Teraz może głupio się przyznawać, ale zawsze byłem fanem Manchesteru United. Dość szybko stracili szansę na tytuł i kibicowałem wobec tego oczywiście Leicester. W dużej mierze też przez osobę Marcina Wasilewskiego. Ale o tym, że trafię do mistrza Anglii, dowiedziałem się dopiero po Euro.

W trakcie mistrzostw nic do pana nie dochodziło?

To, co mówiłem w trakcie turnieju, że nie skupiam się na transferze, to nie była gadanina na potrzeby mediów. Przed turniejem powiedziałem menedżerowi Bartkowi Bolkowi, że do rozmów usiądziemy po mistrzostwach. Wróciłem do Krakowa, umówiliśmy się na obiad i wtedy Bartek wypisał na kartce nazwy drużyn, które się mną interesują. Jako ostatnie wymienił Leicester.

Pierwszy raz w życiu musi pan być cierpliwy.

Dla mnie to całkowicie nowa sytuacja... Pierwszy raz tak naprawdę nie gram, tylko muszę kibicować kolegom z trybun. U mnie wszystko tak szybko się toczyło, że można było dostać zawrotu głowy. Dla mnie ta sytuacja to z całą pewnością lekcja życia.

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?