Kiedy Arsene Wenger przejmował Arsenal, Alexis Sanchez oraz Theo Walcott i Mesut Oezil zaczynali naukę w szkole. Wczoraj, kilka dni przed 20. rocznicą pracy trenera w klubie, cała trójka sprawiła mu piękny prezent, strzelając jeszcze w pierwszej połowie bramki, które pozwoliły wreszcie pokonać Chelsea.
– Otarliśmy się o perfekcję – cieszył się Wenger. Trudno wyobrazić sobie lepszy jubileusz, trudno znaleźć rywala, który w ostatnich latach dał się Francuzowi tak mocno we znaki. By odszukać poprzedni ligowy triumf Kanonierów w derbach (5:3 na Stamford Bridge), trzeba się cofnąć do października 2011 roku. Później było już tylko gorzej, a największe upokorzenie – porażka 0:6 w marcu 2014 r. – przyszło akurat wtedy, gdy trener świętował swój tysięczny mecz na ławce Arsenalu. Tym boleśniejsze, że kilka metrów dalej siedział Jose Mourinho.
Historia ich szorstkiej znajomości jest długa, kolejny rozdział dopisał Robert Beasley, dziennikarz i autor najnowszej biografii Mourinho. – Jeśli spotkam go na ulicy, rozwalę mu twarz – miał powiedzieć Portugalczyk, rozdrażniony komentarzem Wengera, który skrytykował prowadzoną wówczas przez niego Chelsea za transfer Juana Maty do Manchesteru United. Fragmenty książki publikuje „Daily Mail", a jej premiera w Anglii już w najbliższy czwartek.
– Jesteśmy świetni tylko na papierze – sypie głowę popiołem Antonio Conte. Przed sobotnimi derbami opowiadał, że chciałby być „Wengerem Chelsea", ale – znając cierpliwość Romana Abramowicza – jeśli drużyna nie zacznie znów wygrywać, może nie doczekać nawet końca sezonu. Tydzień temu trzy punkty z Londynu wywiózł Liverpool.
Na zwycięską drogę wrócił Manchester United. W przekonującym stylu. Cztery gole przed przerwą odebrały ochotę do gry broniącym tytułu piłkarzom Leicester (4:1). Pierwszy raz trafił Paul Pogba, może ta bramka go odblokuje i zdejmie z niego presję?