"Rzeczpospolita": W piątek rozpoczynają się rozgrywki ekstraklasy. Pan, sędziując mecze Ligi Mistrzów i Ligi Europy, poznał większość najlepszych europejskich drużyn. Gdzie na tym tle jest polska liga?
Szymon Marciniak: O poziomie sportowym mówią wyniki naszych drużyn w meczach pucharowych. Do czołówki sporo nam brakuje, ale sukces kadry nakręca koniunkturę i można liczyć na rozwój. Dla sędziego prowadzenie meczów ekstraklasy stanowi wyzwanie. U nas jest chyba nieco więcej niż w innych krajach zagrań nie fair: trzymania przeciwnika za koszulkę, pomagania sobie ręką itp. Sporo też zagrań bezmyślnych, czego symbolem jest sytuacja z doliczonego czasu gry w listopadowym meczu Piast – Cracovia. Krakowianie strzelają na 2:1 w 90. minucie, a za chwilę ich zawodnik popycha rękami w polu karnym przeciwnika w taki sposób, że sędzia musi przyznać rzut karny. Stadion to widzi, nie ma wątpliwości, gospodarze wyrównują na 2:2. Ja nie mogę tego nazwać wprost, ale słowo „głupota" pada ze strony samych piłkarzy i kibiców bardzo często. Zawodnicy sami się proszą o kartki i rzuty wolne lub karne.