– Nie ma nic bardziej ekscytującego niż mecz Champions League – przekonuje Gianluigi Buffon. Bramkarz Juventusu wciąż czeka na triumf w tych rozgrywkach. Brak najważniejszego trofeum w klubowym futbolu powstrzymuje go przed odejściem na sportową emeryturę.
Kto wie, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby wybrał kiedyś Barcelonę. Jeśli wierzyć agentowi Buffona, niewiele brakowało, by w 2001 roku jego klient trafił z Parmy na Camp Nou. – Kluby osiągnęły porozumienie, ale Gigi przeszedł do Turynu – powiedział zaraz po losowaniu Silvano Martina, podsycając i tak już gorącą atmosferę.
Juventusowi marzy się rewanż za finał sprzed dwóch lat. Wówczas przegrał z Barcą 1:3. Teraz zapowiada się bardziej wyrównana rywalizacja, niektórzy sądzą, że do wyłonienia zwycięzcy potrzebna będzie dogrywka, a nawet rzuty karne, choć po tym, czego Katalończycy dokonali w rewanżu z Paris Saint-Germain, niczego pewnym być nie można.
Awans do ćwierćfinału w wydawało się beznadziejnej sytuacji (po 0:4 w pierwszym spotkaniu) utwierdził piłkarzy Luisa Enrique w przekonaniu, że nadal stać ich na rzeczy wielkie. Mimo że w tym sezonie nie wszystko układa się po ich myśli.
Problem z utrzymaniem wysokiej formy jest widoczny gołym okiem. Barcelona świetne mecze przeplata słabymi. Wygrywa z Atletico, PSG czy Sevillą, by później polec w La Coruni czy Maladze. Ta ostatnia porażka może mieć przykre konsekwencje. Do obrony tytułu może nie wystarczyć nawet zwycięstwo w El Clasico (23 kwietnia). Dziś kierownica jest w rękach Realu. Katalończycy muszą punktować regularnie i liczyć na potknięcia rywala.