Zachwyty nad zespołem Zinedine'a Zidane'a zdają się nie mieć końca, Real jest na najlepszej drodze do mistrzostwa Hiszpanii, a po zwycięstwie w pierwszym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów z Atletico Madryt 3:0 i hat-tricku Cristiano Ronaldo – jedną nogą w finale. Drużyna Zidane'a dla wielu ekspertów jest tym zespołem, który w końcu – po 25 latach – jako pierwszy obroni tytuł w Lidze Mistrzów.
Gdyby tak faktycznie się stało, głosy, że to najlepszy Real w historii, przybiorą na sile. Ale zespół Zidane'a z pewnością drużyną wszech czasów w przebogatej historii Królewskich nie jest. Natomiast można uznać, że francuski trener dysponuje najmocniejszą kadrą w historii tego klubu.
W czasach, gdy Real sięgał pięć razy z rzędu po Puchar Mistrzów (1956–1960), a w ataku spustoszenie siał Alfredo Di Stefano z Francisco Gento, do których później dołączył Raymond Kopa i przede wszystkim Ferenc Puskas, w klubie nie było tylu znakomitych zawodników. Podstawowy powód jest prozaiczny: zmian w trakcie spotkania można dokonywać w piłce nożnej dopiero od 1965 roku, gdy w ligach angielskiej i szkockiej wprowadzono taką regułę.
Przez pierwsze dwa lata obowiązywania nowego systemu można było zresztą dokonywać tylko jednej zmiany i to wyłącznie w przypadku, gdy zawodnik z pierwszej jedenastki doznał kontuzji. Zmiany taktyczne umożliwiono dopiero w sezonie 1967/1968, a na mistrzostwach świata w 1970 roku w Meksyku.
Siłą rzeczy, gdy Real stawał się pierwszą superpotęgą w historii futbolu, nie musiał mieć tak szerokiej kadry – grali piłkarze z podstawowej jedenastki, plus tych kilku zawodników, którzy pojawiali się w przypadku kontuzji gwiazd. Oprócz tego w tamtych czasach futbol nie był jeszcze skomercjalizowanym do granic rozsądku show biznesem. Real sprowadzał wielkie gwiazdy, jak Di Stefano, który przyszedł z ligi kolumbijskiej, czy Puskas, który uciekł z komunistycznych Węgier i musiał odcierpieć dwuletnią karę nałożoną przez UEFA, zanim założył białą koszulkę, ale pozostali zawodnicy to byli raczej lokalni chłopcy albo piłkarze pozyskani z innych ligowych drużyn – żadne gwiazdy.