Marcus Rashford, Jadon Sancho i Bukayo Saka od kilku dni przekonują się, jak krótka bywa droga od miłości do nienawiści. Kiedy rozgrywali dobre mecze w reprezentacji, byli idolami, gdy nie wykorzystali w finale rzutów karnych, internetowi hejterzy natychmiast wypomnieli im czarny kolor skóry.
Profile zawodników w mediach społecznościowych zapełniły się obrzydliwymi komentarzami. – Część z nich pochodziła z zagranicy, ale część napisali nasi rodacy. Takie nadużycia są niewybaczalne – podkreśla selekcjoner Anglików Gareth Southgate. – To moja decyzja, kto strzela karne. Robią to zarówno bardziej, jak i mniej doświadczeni gracze.
Jego podopieczni spotykali się z nieuzasadnioną krytyką już w trakcie mistrzostw. Nie wszystkim przypadło do gustu klękanie przez nich na murawie w imię walki z rasizmem. Gdy jedni kibice bili brawo, inni buczeli, uważając to za akcję polityczną.
Przykład idzie z góry
Były reprezentant Anglii Gary Neville ma pretensje do Borisa Johnsona, że nie użył swojego autorytetu, by potępić tych, którzy gwizdali na zawodników. – Przykład idzie z góry – zauważa były obrońca Manchesteru United.
Wywołany do tablicy premier napisał na Twitterze, że odpowiedzialni za rasistowskie ataki na piłkarzy powinni się wstydzić. Angielska federacja (FA) ma nadzieję, że nie skończy się na słowach, zamierza się domagać najsurowszych kar dla internetowych przestępców i prosi rząd, by jak najszybciej wprowadził przepisy, które skutecznie odstraszą przed dalszym hejtem. – Jesteśmy przerażeni tym, co się stało – nie ukrywają przedstawiciele związku.