Były kapitan drużyny narodowej wciąż jest kontuzjowany i chociaż w sztabie reprezentacji słychać optymistyczne zapewnienia, trudno nie mieć podejrzeń, czy aby nie jest to jednak optymizm urzędowy.
– Sytuacja z Kubą wygląda dobrze – mówił w niedzielę na konferencji prasowej Adam Nawałka. – Wznowił treningi, ale doznał minimalnego urazu mięśnia czworogłowego. Tak naprawdę to nic poważnego. Cały czas jestem z nim w kontakcie. Nadrabia zaległości, liczymy na niego i chcemy, by doszedł do odpowiedniej formy fizycznej. Chcemy powołać go na ostatnie zgrupowanie i czekamy na niego.
Tyle Nawałka. Błaszczykowski doznał urazu pleców podczas ostatniego, listopadowego, zgrupowania kadry. Zagrał w obu meczach – przeciwko Urugwajowi w podstawowym składzie (opuścił boisko kwadrans przed końcem), z Meksykiem odwrotnie: wszedł z ławki na ostatnie 15 minut. Wrócił do Wolfsburga i już więcej na murawę nie wyszedł.
To nie jest typowa kontuzja, taka, że wystarczy wyleczyć złamaną kość, dać się zrosnąć naciągniętemu mięśniowi. To przewlekłe kłopoty z kręgosłupem, efekt kumulacji wielu lat zawodowego uprawiania sportu przy chronicznych kłopotach z plecami. Wielu kibiców wciąż ma świeżo w pamięci przypadek Ireneusza Jelenia. Napastnik bazujący – podobnie jak Błaszczykowski – na dynamice, szybkości i gwałtownych zrywach przez większą część kariery miał problemy z urazami, ale zdecydowanie nasiliły się one, gdy skończył 30 lat.
Od 2011 roku (jest z rocznika 1981) Jeleń próbował jeszcze przez dwa sezony gry na najwyższym poziomie, ale ból pleców był nie do zniesienia. Już nigdy nie wystąpił w więcej niż 12 meczach w sezonie i w wieku 32 lat zakończył karierę.