Pierwsza część książki, zajmująca 298 z 334 stron to pisane przez Listkiewicza wspomnienia z kariery dziennikarza, sędziego, działacza piłkarskiego. Druga to rozmowy z bohaterem. Być może byłoby lepiej, gdyby te proporcje zostały odwrócone.
Listkiewicz prawo do takiej książki ma jak mało kto, bo w każdej z dziedzin odnosił sukcesy. Nie tylko zna ludzi znanych, ale i oni jego znają. W dodatku może z nimi rozmawiać w ich językach.
Dopóki pełnił rozmaite funkcje publiczne, nawet bezpardonowo atakowany, nie walił na odlew, mimo że czasami adwersarze na to zasługiwali. Jako człowiek kulturalny, a bywało, że i świadomy swoich błędów, odpowiadał z godnością lub wcale.
Czytaj więcej
Mistrz Polski przegrał siódmy mecz ligowy z rzędu i jest przedostatni w tabeli. Jak mogło dojść d...
Teraz uznał, że już można. Dokonał zabiegu takiego, jak przed laty Kazimierz Kutz w swoich książkowych wspomnieniach „Klapsy i ścinki". Przypomniał postacie czasami niewarte pamiętania tylko po to, żeby im przywalić.