Pomorzanin przechodzi trudny okres. Poprzedni mecz, z Mewą Resko, przegrał walkowerem, bo nie zdołał zebrać 11 zawodników. Stało się tak, ponieważ piłkarze zrezygnowali z gry w proteście przeciw zwolnieniu trenera. Dobrze to świadczy o duchu w zespole. Teraz też groził im walkower, więc kiedy na zbiórce stawiło się ośmiu, postanowili pojechać do Rewala, żeby mimo przeszkód sobie pograć.
Ja to doskonale rozumiem, bo znalazłem się przed laty w podobnej sytuacji. Druga drużyna Hutnika Falenica, występująca w warszawskiej klasie C, miała w pewną letnią sobotę rozegrać mecz o Puchar Polski z Orłem Warszawa, klubem z ulicy Podskarbińskiej.
Pech chciał, że następnego dnia odbywały się wybory do sejmu, więc alkohol sprzedawano tylko do którejś godziny. Nie wiem dokładnie do której, bo jeszcze wtedy byłem 20-letnim abstynentem. Jakkolwiek by było, moi koledzy z drużyny, którzy mieli do alkoholu bardziej przyjazny stosunek, postanowili napić się na zapas.
Czytaj więcej
Paulo Sousa stracił czujność i przegrał mecz o spokój. Zrealizował cel, bo wystąpimy w barażach,...
W efekcie takiej postawy drużyna została zdekompletowana. Do meczu pozostawało pół godziny, a nasza szatnia wciąż świeciła pustkami. Chłopaki z Orła byli w większości naszymi kolegami z reprezentacji Pragi Południe juniorów na Warszawską Olimpiadę Młodzieży. Widzieli nasze problemy i spokojnie mówili: szukajcie dalej, my poczekamy. Nie była to postawa całkiem bezinteresowna, ponieważ widzieli szansę na łatwe zwycięstwo.