W ostatnim sobotnim meczu PKO Ekstraklasy Wisła Kraków podejmowała Śląsk Wrocław. Po 11. kolejkach obie drużyny dzieliły jedynie trzy punkty w ligowej tabeli. Wrocławianie po dwóch porażkach z rzędu chcieli się przełamać. Zespół z Krakowa zaś liczył na pierwsze od końca sierpnia zwycięstwo przed własną publicznością. Pierwsza połowa zdecydowanie należała do gości. Zawodnicy trenera Magiery nie pozostawili rywalom żadnych złudzeń, kto był lepszą w tej części meczu drużyną. Śląsk zdominował krakowską Wisłę. Jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa gry było 2:0 dla wrocławian. W 8. minucie wynik otworzył Erik Exposito. Hiszpan wyszedł na czystą pozycję i wykończył tę sytuację po mistrzowsku. Podciął futbolówkę nad interweniującym bramkarzem.
Gospodarze nie zdążyli się otrząsnąć i było już 2:0. Piłkę do siatki ponownie skierował Erik Exposito. Tym razem znalazł on sobie trochę wolnego miejsca przed polem karnym i oddał strzał zza szesnastki. Posłał precyzyjne uderzenie w kierunku bramki strzeżonej przez Mikołaja Biegańskiego, który nie zdołał obronić tego strzału. Kilka chwil później gracze trenera Magiery ponownie podwyższyli prowadzenie. Gola strzelił Diogo Verdasca - relacjonuje Onet.
Do przerwy goście zdobyć co najmniej jeszcze jedną bramkę. Wiślakom praktycznie nic nie wychodziło, a wrocławianom wręcz przeciwnie. Erik Exposito był bliski skompletowania hat-tricka, ale trafił jedynie w poprzeczkę. Piłkę zdołał dobić jeszcze Robert Pich, jednak futbolówka znowu obiła aluminium. Szkoleniowiec Wisły jeszcze w pierwszej połowie zdecydował się na dokonanie dwóch zmian. Wpuścił Dora Hugiego i Yawa Yeboaha, ale nic to nie dało.
Czytaj więcej
W tym roku mija 110. rocznica powstania pierwszego, w zamierzeniach organizatorów, ogólnopolskiego związku piłkarskiego. Jak łatwo obliczyć, działo się to w roku 1911, a więc w czasie zaborów, kiedy Polska nie istniała na politycznej mapie Europy.
Po zmianie stron mający korzystny wynik gracze Śląska grali bardzo spokojnie. Oddali swoim rywalom piłkę i inicjatywę, nastawiając się na grę z kontrataku. Wiślacy dłużej utrzymywali się w posiadaniu futbolówki, ale brakowało im pomysłów na zaskoczenie wrocławian, którzy bardzo dobrze się ustawiali i przesuwali względem gospodarzy.