Rywalizacja o wyjazd na mundial przybrała nieoczekiwany obrót. Pierwsza wersja scenariusza zakładała, że o zajęciu drugiego miejsca w grupie przesądzi listopadowy mecz Polska – Węgry, ale kulminacyjny punkt tej walki nastąpi wcześniej. Nasi piłkarze wciąż trzymają lejce i są panami swojego losu. Marginesu błędu jednak nie ma.
Podopieczni Paulo Sousy zdobyli w czterech jesiennych spotkaniach dziesięć punktów, ale dopiero wynik meczu w Tiranie pozwoli postawić pod wnioskiem o udział w barażach pieczątkę: „zaakceptowany" lub „odrzucony".
Polacy tracą do Albańczyków punkt, czkawką odbija nam się wiosenny remis w Budapeszcie (3:3). Obie drużyny w listopadzie grają jeszcze z Andorą i to oznacza, że zwycięzca drugie miejsce będzie miał niemal w kieszeni. Remis premiuje raczej drużynę Paulo Sousy, bo choć wciąż będziemy za Albańczykami, to na mecie eliminacji podejmujemy Węgrów, a rywali czeka wyjazdowe starcie z Anglikami.
Albania w eliminacjach imponuje: przegrała tylko dwa spotkania, pięć z siedmiu meczów kończyła z czystym kontem. Polakom w Warszawie wcale ulec nie musiała (1:4), bo długimi momentami była wręcz lepsza, więc do Tirany lecimy z duszą na ramieniu.
Czytaj więcej
Polacy wykonali zadanie i pokonali na Stadionie Narodowym reprezentację San Marino 5:0, ale w grze naszej drużyny było więcej frustracji niż radości.