Zlatan Ibrahimović, który był pierwszą wielką gwiazdą sprowadzoną do Paryża przez katarskich szejków, na takie stwierdzenie z pewnością by się obruszył, ale prawda jest taka, że równie głośnego transferu we Francji dotąd nie było.
Wiele obiecują sobie wszyscy. Kibice i właściciele PSG – piłkarskich fajerwerków i wygrania wreszcie Ligi Mistrzów, marketingowcy – wymiernych zysków ze sprzedaży koszulek i pamiątek oraz podboju przez klub nowych rynków, szefowie Ligue 1 – wzrostu zainteresowania rozgrywkami poza granicami Francji.
Choć paryżanie sięgali już po znane nazwiska – wspomnianego Zlatana, Davida Beckhama czy Neymara – żadnemu z nich nie udało się na dłuższą metę zmienić postrzegania ligi, a drużynie dać sukcesów na miarę oczekiwań.
PSG łapie okazje
Ligue 1 wciąż jest ubogim krewnym angielskiej Premier League i hiszpańskiej Primera Division, z zazdrością patrzy też na Bundesligę. Mecze Paris Saint-Germain z Olympique Marsylia, uznawane kiedyś za szlagiery, już dawno przestały wzbudzać emocje poza Francją, nie licząc tych powodowanych przez chuliganów.
PSG raz na kilka lat traci tytuły, ale to nie efekt silnej konkurencji, tylko innych priorytetów. Paryżanie nieustannie gonią za europejskim trofeum, więc wpadki na krajowym podwórku nikogo nie martwią, jedynie napędzają zakupowe szaleństwo.