Na zniszczonej murawie w Zagrzebiu mistrzowie Polski stoczyli wyrównaną walkę z najlepszą drużyną Chorwacji. Ich gra wyglądała lepiej, niż można było się spodziewać, potrafili stworzyć sobie okazje do strzelenia gola i co najważniejsze w trudnej sytuacji odrobić straty.
Była 82. minuta, wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Ernest Muci zdecydował się na uderzenie zza pola karnego i zrobił to na tyle precyzyjnie, że piłka wpadła tuż przy słupku. Nie było to tak piękne trafienie jak w meczu Ekstraklasy z Wisłą Płock, ale pozwala Legii wierzyć, że w rewanżu przy wsparciu własnych kibiców może sprawić niespodziankę.
- Mieliśmy szansę nawet wygrać, ale wszystko jest nadal w naszych rękach - przyznał bohater mistrzów Polski w rozmowie z TVP Sport.
Ten remis to także duża zasługa Artura Boruca, który nie raz ratował zespół z opałów. Ale w 59. minucie nawet doświadczony bramkarz Legii był bezradny, gdy prowadzenie gospodarzom dał duet reprezentantów Chorwacji, uczestników ostatniego Euro. Luka Ivanusec dośrodkował, a Bruno Petković wyskoczył najwyżej w polu karnym i strzałem głową trafił na 1:0.
Legia umiała jednak zareagować na straconego gola i choć od tego sezonu w pucharach bramki zdobyte na wyjeździe nie liczą się już podwójnie, a przy Łazienkowskiej (10 sierpnia) trzeba będzie wygrać, na rewanż można czekać ze spokojem i z nadzieją, że to lato w Champions League jeszcze się nie skończy.