Po 13187 dniach polska ekstraklasa powróciła do Radomia. Ostatni raz radomianie grali przed własną publicznością na tym poziomie 23 czerwca 1985 r. W pierwszym meczu po 36. latach zmierzą się z aktualnym mistrzem Polski - Legią Warszawa. Kibice obu klubów mają ze sobą zgodę, więc spotkanie to było tzw. meczem przyjaźni. Tydzień wcześniej podopieczni Dariusza Banasika bezbramkowo zremisowali z Lechem Poznań.
W środku tygodnia Legioniści wygrali z Florą Tallinn i awansowali do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Dzięki temu zapewnili sobie przynajmniej grę w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. Ich najbliższym rywalem będzie chorwackie Dinamo Zgrzeb. Dlatego też Czesław Michniewicz na spotkanie z Radomiakiem, podobnie jak w 1. kolejce, desygnował do gry w większości zawodników będących zazwyczaj rezerwowymi.
Chwilę po pierwszym gwizdku na trybunach zawrzało. Część kibiców odpaliła race, druga zaś wymachiwała flagami. Nie brakowało również okrzyków i przyśpiewek. Tak, w pierwszych minutach tego mecz fani Radomiaka świętowali powrót swojej ukochanej drużyny na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Na boisku nie działo się zbyt wiele. Radomianie korzystali z błędów popełnianych prze Wojskowych. Grali bez jakichkolwiek kompleksów, a do tego dobrze w defensywie. Skutecznych akcji w wykonaniu jednych bądź drugich było jednak jak na lekarstwo.
W pierwszej połowie najgroźniejszą okazję podopieczni Dariusza Banasika stworzyli sobie po rzucie rożnym. Po wrzutce Nascimento gracze z Radomia trafili w słupek, ale było też blisko, aby gracze Legii nie umieścili tej futbolówki we własnej bramce. Legioniści odpowiedzieli szarżą Luquinhasa, ale kapitalną interwencją wykazał się Majchrowicz.
Pierwsza odsłona tego meczu potrwała ponad 50. minut. Podyktowane było to licznymi przerwami w grze, spowodowanymi przede wszystkim urazami Silvy i Abu Hanny - relacjonuje Onet.