Jestem tzw. konsultantem merytorycznym tej książki, o czym lojalnie informuję, uprzedzając zarzuty o brak obiektywizmu (mogą być uzasadnione). Podejmując się tej roli, najpierw zastanawiałem się, czy nie tracę czasu. Górskiemu poświęcono już bodaj 12 książek. Znam je wszystkie, lepsze i gorsze.
Znałem też dobrze ich bohatera, który zaszczycał mnie swą sympatią. Dziwiłem się, że 15 lat po śmierci trenera ktoś jeszcze chce o nim napisać, tym bardziej że autor nie jest dziennikarzem sportowym. Okazało się to jednak atutem Mirosława Wlekłego. Zacząłem czytać i już po kilku stronach cieszyłem się, że podjąłem się tej pracy. Autor przeczytał nie tylko wspomniane książki, ale też dziesiątki artykułów i wywiadów z Górskim lub na jego temat. Przeprowadził setki rozmów, został zaakceptowany przez rodzinę Górskich, która udzieliła mu pomocy, i jest w swoich relacjach bardzo rzetelny. Przypisy i bibliografia zajmują 41 stron (książka ma stron 670, ale niech to nikogo nie odstrasza).
Podtytuł „Pierwsza pełna biografia Kazimierza Górskiego" jest uzasadniony. Jednak czyta się to nie jak pracę naukową, ale beletrystykę. O życiu we Lwowie, rosyjskiej i niemieckiej okupacji miasta, o powojennej Warszawie, pracy w Polsce i w Grecji.
Poprzez losy Górskiego Mirosław Wlekły pokazuje uwarunkowania, w jakich żył. Pisze o jego życiowych wyborach, konieczności kompromisów, niepohamowanej chęci gry w piłkę, potem konieczności utrzymania rodziny, w końcu, często wbrew innym, stawianiu na swoim, co doprowadziło do największych sukcesów polskiej piłki.
Stąd gra w Dinamie po zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną czy zapisanie się po wojnie do partii. Nawet o tym nie wiedzieliśmy, bo to nie miało dla nas znaczenia. Nie ocenialiśmy Górskiego na podstawie tego, do jakich organizacji należał i tylko najwięksi frustraci mogli mieć coś przeciwko niemu.