Faworytem tego spotkania był Piast Gliwice. Zespół ze Śląska przed tym meczem znajdował się na drugim miejscu w tabeli, mając na koncie tyle samo oczek co Jagiellonia Białystok. Zwycięstwo w piątkowym meczu pozwoliłoby im choć na chwilę stać się samodzielnym liderem - zauważa Onet.pl.
Jednak to gospodarze jako pierwsi wyszli w tym meczu na prowadzenie. W 6. minucie doszło do nieporozumienia między Jakubem Czerwińskim i Aleksandarem Sedlarem podczas zagrywania futbolówki. W konsekwencji przejął ją Mateusz Szczepaniak, wpadł w pole karne i pokonał golkipera Piasta. Kibice nie czekali długo na wyrównanie. Dziesięć minut później Gerard Badia ładnie dośrodkował z lewej strony na bliższy słupek do Michala Papadopulosa, a ten uderzeniem głową doprowadził do remisu.
W 38. minucie świetną okazję zmarnował Mateusz Mak. 26-latek otrzymał piłkę w polu karnym, ale strzelił wprost w Łukasza Sapelę. Spragnieni bramek kibice w pierwszej połowie zobaczyli jeszcze dwie. Najpierw w 41. minucie po dośrodkowaniu z lewej strony z piłką minął się golkiper Miedzi. Futbolówka trafiła za to do Artura Pikka, a ten przypadkowo posłał ją do siatki, zaliczając samobójcze uderzenie. Chwilę później znów mieliśmy remis. Henrik Ojamaa przeprowadził indywidualną akcję, piłka ostatecznie trafiła do Fabiana Piaseckiego, który pokonał bramkarza Piasta.
W drugiej połowie pierwszą groźną akcję wyprowadzili goście. Papadopulos dośrodkowywał w pole karne wprost na głowę Jorge Felixa, ale fantastyczną interwencją popisał się Sapela. W 58. minucie piłka znalazła się w siatce po strzale Ojamay. Estończyk faulował jednak w tej akcji i gol nie został uznany.