Nie miałem innego wyboru

Właściciel i prezes Groclinu Dyskobolii o powodach przenosin piłkarskiego klubu z Grodziska Wielkopolskiego do Wrocławia

Aktualizacja: 05.03.2008 04:52 Publikacja: 05.03.2008 04:37

Nie miałem innego wyboru

Foto: Rzeczpospolita

Rz: W poniedziałek podpisał pan porozumienie z prezydentem Wrocławia w sprawie połączenia Groclinu Dyskobolii ze Śląskiem i przeniesienia swojego klubu do Wrocławia. Dlaczego?

Zbigniew Drzymała:

Mimo olbrzymiego sentymentu do Grodziska i Groclinu nie miałem wyboru. Gdybym tej decyzji nie podjął, zdegradowałbym cały, piękny przecież, ośrodek w Grodzisku i klub. Świat się zmienia. Coś, co było dobre dziesięć lat temu, dziś jest anachronizmem. To, co zbudowałem w Grodzisku, nie pasuje do przyszłości. Drugi powód to rachunek ekonomiczny. Więcej ludzi na stadionie to więcej pieniędzy. A na stadionie w Grodzisku frekwencja spada.

W 14-tysięcznym mieście kilka lat temu przychodziło na mecz około 3,5 tysiąca kibiców, a kiedy jesienią graliśmy z Jagiellonią, było ich około 800.

Piłka przestała być w Grodzisku atrakcją?

W pewnym sensie tak. W małym ośrodku jest specyficzny sposób funkcjonowania obok siebie piłkarzy i kibiców...

Opowiadał mi pewien piłkarz z pańskiej drużyny, że nawet piwo kupuje w Poznaniu, żeby nie dawać kibicom w Grodzisku powodów do plotek.

Nie o to chodzi. Piłkarze przyjeżdżający do Grodziska stanowią atrakcję na krótki okres. Można iść na stadion, żeby ich zobaczyć, ale po jakimś czasie, kiedy stają się codziennością i można ich spotkać na ulicy, kibic już na stadion nie idzie, ponieważ może obejrzeć mecz w telewizji. Spadek frekwencji miał też związek z nową sytuacją Lecha. Dopóki Lech i Amica funkcjonowały niezależnie od siebie, siły i sympatie w Wielkopolsce były mniej więcej wyrównane. Ale połączenie obydwu klubów i związana z tym rozbudowa stadionu w Poznaniu stworzyły nową jakość. Amiki nie ma, Lech stał się klubem kultowym Wielkopolski i odebrał Groclinowi sporą część kibiców. Każdy woli iść na wielki stadion, na którym ma gwarancję atrakcyjnego spektaklu.

Budżet nowego klubu będzie wynosił 24 mln zł, tyle co Groclinu, na pewno nie mniej

Słowem wielka piłka wymaga wielkich miast.

Albo sytuacji, w której dla klubu w mniejszym ośrodku nie ma żadnej konkurencji w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Grodzisk przestał spełniać te warunki. Od roku myślałem o przeniesieniu klubu. Najpierw brałem pod uwagę Szczecin, ale tam rozmowy nie posuwały spraw do przodu. We Wrocławiu było pod tym względem o niebo lepiej. Z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem porozumieliśmy się szybko, mimo że wcześniej nasze kontakty były sporadyczne.

Jakie jeszcze postawił pan warunki?

To, co się stało, jest połączeniem dwóch klubów. 80 procent udziałów będzie miało miasto Wrocław, a pozostałe 20 procent pozostanie przy mnie. Nowy klub będzie nosił nazwę Śląsk, ale na koszulkach piłkarzy zobaczymy reklamę mojej firmy Altax-Groclin. Altax to impregnaty do drewna. Mam zagwarantowaną funkcję prezesa przez pięć lat. Moja córka pozostanie menedżerem, tak jak w Groclinie, ale będzie też odpowiadała za sprawy medialne i marketingowe. Chcemy je rozwinąć na wzór tego, co się dzieje w tej dziedzinie w Lechu. Nowa drużyna będzie grała na licencji Groclinu, ponieważ jako klub z czołówki ekstraklasy będzie w znacznie lepszej sytuacji niż drużyna awansująca z drugiej ligi, co zapewne czeka Śląsk. Chodzi o wpływy z Canal+ i o prawo gry o europejskie puchary. Ma to także związek z przeszłością Śląska zamieszanego w aferę korupcyjną. My nie mamy z tym nic wspólnego. Przez pierwsze dwa i pół roku będziemy rozgrywali mecze ligowe na stadionie Śląska przy ulicy Oporowskiej, a potem przeniesiemy się na nowy stadion budowany na mistrzostwa Europy.

Co się stanie z Groclinem Dyskobolią?

Przy podpisywaniu umowy postawiłem warunek – nowy klub ma wchłonąć obiekt w Grodzisku. Zostanie sprzedany, a zapłaci główny udziałowiec, czyli miasto Wrocław. Stadion i jego zaplecze w Grodzisku to bardzo dobre miejsce na treningi. Stąd do Wrocławia jest około 150 kilometrów, niebawem powstanie droga ekspresowa. Pozostanie stowarzyszenie Dyskobolia zajmujące się drużyną juniorów, więc na stadionie w Grodzisku będą się odbywały mecze Młodej Ekstraklasy.

Czy połączenie dwóch klubów wpłynie na wysokość budżetu? Będzie dwa razy większy?

Chcemy go utrzymać na takim poziomie, jaki był w Grodzisku – około 24 mln zł. Na pewno nie mniej. Ale głównym akcjonariuszem będzie miasto Wrocław.

Ile swoich pieniędzy włożył pan do tej pory w futbol? Łącznie z kilometrem asfaltowej szosy, żeby można było łatwiej dojechać na stadion?

Jestem prezesem od 15 lat. Cały obiekt, który w tym czasie powstał w Grodzisku – stadion, hotel, zaplecze na europejskim poziomie – ma wartość ponad 50 mln zł. To wszystko jest, stoi, zostanie jako wartości materialne. Wysokość środków spływających z klubu do firmy Inter-Groclin wahała się od 17 mln zł w najlepszym okresie, kiedy graliśmy o europejskie puchary z Manchesterem City, Herthą i Bordeaux, do 10 mln zł rocznie, kiedy takich sukcesów nie mieliśmy.

Kiedy Amica przejmowała Lecha, musiała spłacić jego długi sięgające 8 mln zł. W pańskim przypadku takiej konieczności nie było.

Bo Groclin nie miał długów. Połączenie odbyło się na partnerskich zasadach, chociaż zaangażowanie miasta jest większe.

Mówi się, że nie podjąłby pan takiej decyzji, gdyby nie nie najlepsze wyniki pańskich firm. W dalszym ciągu produkują one siedzenia do samochodów?

To nie miało żadnego znaczenia. Sytuacja się zmienia. Zakład w Grodzisku zatrudnia 1500 osób, mniej niż w przeszłości, ale to jest efekt mojej polityki. Rozwijamy produkcję na Ukrainie. Fabryka w Użgorodzie już stoi, w Dolinie zacznie pracować od sierpnia. Będzie to niebawem około 4 tys. miejsc pracy w naszych ukraińskich fabrykach. Produkujemy siedzenia do samochodów Volvo, BMW Mini, najnowszego modelu Renault Laguna i Forda Galaxy oraz akcesoria samochodowe. Zainwestowaliśmy też w branżę chemii budowlanej, kupując udziały w spółce Altax.

Czy zmiana rządu miała jakiś wpływ na pańskie decyzje?

Tylko taki, że Platforma Obywatelska wydaje się lepiej rozumieć problemy sportu. Związku czasowego nie było. Jestem apolityczny, znam prywatnie członków rządu, nie ma to jednak żadnego związku z moją działalnością biznesową. Mam tylko nadzieję, że wreszcie ten Sejm uchwali ustawę tworzącą preferencje podatkowe dla klubów inwestujących w infrastrukturę i szkolenie młodzieży.

Ma pan czas na prywatne sprawy?

Na grę w tenisa zawsze. Trzeba coś robić. Do swoich licznych funkcji dodałem jeszcze jedną. Jestem konsulem honorowym Ukrainy w Zielonej Górze. Bardzo interesujące zajęcie, bo na tym terenie mieszka dużo repatriantów, ich dzieci, wnuków i całkiem nowa generacja emigrantów. Ale wie pan, co jeszcze do tego doszło – reaktywowanie festiwalu piosenki, już teraz nie radzieckiej, lecz rosyjskiej. No i muszę się tym zająć.

Piłka nożna
Manchester City na kolanach w Paryżu. Mistrzowie Anglii bez awansu?
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i Suzuki Swift ponownie w gronie liderów rankingu niezawodności
Piłka nożna
PSG – Manchester City. Bogaci, ale jak na razie przegrani
Piłka nożna
Gole Roberta Lewandowskiego, błędy Wojciecha Szczęsnego i zwycięstwo Barcelony
Piłka nożna
Wraca Liga Mistrzów. Robert Lewandowski szuka kolejnych bramek, Barcelona walczy o awans
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Piłka nożna
Florentino Perez: Sił i pomysłów wciąż mu nie brakuje
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego