To nie było tak dawno – 11 listopada 2006 roku. GKS Bełchatów przyjechał do Krakowa, strzelił Wiśle dwie bramki już w pierwszych pięciu minutach i przerwał jej pięcioletnią serię meczów bez porażki u siebie.
Wygrał tamten mecz 4: 2, uciszył tych, którzy mówili, że jest przypadkowym liderem. Kilka miesięcy później został wicemistrzem Polski, pierwszy raz zagrał w europejskich pucharach, wychował dla reprezentacji i potężniejszych klubów kilku piłkarzy. Dwóch z nich jest teraz w Wiśle – Radosław Matusiak i Rafał Boguski – a trzeci, Łukasz Garguła, też się tam wybiera.
W niedzielę piłkarze GKS wracają na boisko, na którym przeżyli jeden z najmilszych wieczorów w historii klubu, ale kto ma czas myśleć o futbolu, gdy w Bełchatowie w środku tygodnia zaczęła drżeć ziemia. W środę oficjalnie została ogłoszona rezygnacja prezesa Jerzego Ożoga złożona w niedzielę, niedługo po wstydliwej porażce 0: 4 z Groclinem Grodzisk na własnym boisku. Wczoraj rada nadzorcza wybierała nowego szefa, ale i debatowała nad tym, czy Orest Lenczyk powinien dalej być trenerem.Ktoś musiał zapłacić za to, że wicemistrz po 19 kolejkach obecnego sezonu jest dopiero na siódmym miejscu, a w dwóch ostatnich meczach przegrał z Zagłębiem Lubin i Groclinem. Najłatwiej było uderzyć w prezesa, który już od dawna był w GKS królem bez królestwa.
Klub należy do bełchatowskiej kopalni, ta z kolei podlega władzom sponsora drużyny, czyli Polskiej Grupie Energetycznej. W ich zarządach i radach nadzorczych pełno jest ludzi, o których Lenczyk powiedział swego czasu, że chętnie siadają na honorowych miejscach, ale o tym, co się dzieje w drużynie, nie mają pojęcia. Wielu z nich jeszcze bardziej niż Ożoga chciało się pozbyć właśnie Lenczyka: bo mówi prawdę w oczy, nie kłania się głupszym od siebie i przypomina, że gdy razem z byłym prezesem robił w klubie porządki, które dały tytuł wicemistrza, ich dzisiejsi wrogowie siedzieli z założonymi rękami. Nowym prezesem został Marek Zalejski, menedżer bez doświadczenia w piłce. Trenera zmienić będzie trudniej, bo kontrakt dobrze go chroni i trzeba dużo determinacji, by umowę rozwiązać. Ile tej determinacji będzie, zdecyduje też mecz z Wisłą.
Spółka Ekstraklasa SA zakończyła przetarg na prawa sponsorskie do ligi (dziś sponsorem jest Orange) bez wybrania zwycięzcy i zacznie teraz indywidualne negocjacje z zainteresowanymi. – Nie osiągnęliśmy zakładanego celu, więc spróbujemy do niego dojść inną drogą – mówi „Rz” prezes spółki Andrzej Rusko.