Na współpracy z nim także skorzystałem, odbyliśmy kilka ciekawych rozmów. Szanuję jego opinie, a on moje. Wybrałem Urbana, bo ważne jest, żeby piłkarzom nie mieszać w głowie. Kiedy jedną grupą opiekuje się Bobo Kaczmarek, drugą Adam Nawałka, a trzecią Dariusz Dziekanowski, mam pewność, że ćwiczymy te same elementy.
Pozwolił pan wrócić do sztabu Dziekanowskiemu, powołanie otrzymuje Kamil Grosicki, który ma problemy z hazardem. Lubi pan trudnych ludzi?
Nie wiem, czy lubię, ale się ich nie boję. Uważam po prostu, że każdy zasługuje na drugą szansę. Grosickiego powołuję nie po to, żeby go resocjalizować, ale dlatego, że jest dobrym piłkarzem.
Czasem wystarczy jedno zagranie. Klnę pod nosem z zachwytu i już wiem, że z tego piłkarza coś będzie
Dziekanowski to profesjonalista, ale jak każdy człowiek może mieć takie sytuacje w życiu, gdy – powiedzmy – traci kontakt z rzeczywistością. Życie prywatne może czasami wpływać na pracę, a każdy kiedyś zrobi coś głupiego i nie można się od niego wtedy odwracać.
Pan też miał taki okres w życiu?
Każdy dorosły człowiek przeżył taki czas, kiedy słońce nie świeciło.
I jak pan sobie z tym poradził?
Zamieniłem się w zwierzę. Wykopałem sobie głęboką norę, w którą wszedłem i odciąłem się od świata. Nie interesowało mnie nic poza jak najszybszym znalezieniem jakiegoś rozwiązania. Na szczęście nie miałem problemów z alkoholem, ale wiem, że ludzie często uciekają w picie albo narkotyki. Trzeba wtedy zrobić wszystko, by szybko wrócili do życia i pracy.
Nie żałuje pan, że nie udało się przed Euro umówić towarzyskich meczów z silniejszymi rywalami?
Przygotowania odbywają się według opracowanego przeze mnie planu. Po co miałbym grać z Włochami, kiedy rywale byliby przy piłce przez 70 minut, a my moglibyśmy ćwiczyć nasze warianty jedynie przez 20? Z całym szacunkiem dla rywali, z którymi zmierzymy się przed wyjazdem do Austrii, oni pozwolą nam na znacznie więcej. Dlatego planuję jeszcze rozegranie dwóch, trzech meczów z klubami niższych lig.
Jak zamierza pan ogłosić kadrę na Euro? Przed kamerami telewizyjnymi, tak jak to zrobił Paweł Janas?
Rozmawiam na ten temat z prezesem Listkiewiczem i niewykluczone, że zrobię tak samo. Kibice mają prawo być częścią tak wielkiego wydarzenia, bo to nie jest drużyna Beenhakkera, tylko całej Polski. Ale najpierw poinformuję piłkarzy, którzy nie pojadą na mistrzostwa. Zapewniam, że mimo to nic wcześniej nie przedostanie się do mediów. To po prostu trzeba umieć załatwiać.