Kiedy zaproszony do udziału w losowaniu Emilio Butragueno już w pierwszej parze kojarzył Barcelonę z VfB, piłkarze Pepa Guardioli przygotowywali się w Abu Zabi do sobotniego finału klubowych mistrzostw świata. To będzie dla nich mecz o szóste trofeum w tym roku, osiągnięcie bez precedensu. Ale chyba i tak łatwiejsze niż obrona tytułu w Lidze Mistrzów. To nie udało się jeszcze nikomu.
[wyimek]4 zwycięstwa odniósł w tym sezonie Stuttgart w 22 meczach Bundesligi i Ligi Mistrzów [/wyimek]
Dla obecnej Barcelony granice niemożliwego leżą dalej niż dla innych klubów, ale w Lidze Mistrzów oprócz geniuszy w składzie trzeba też mieć mnóstwo szczęścia. Na razie Barcelona je ma, w tym sezonie chyba nawet więcej niż w poprzednim. W piątkowym losowaniu nie było inaczej.
Butragueno, legenda Realu, nie mógł wybrać Barcelonie łatwiejszego przeciwnika. Stuttgart w Bundeslidze wygrał dwa mecze z 16 i jest tuż nad strefą spadkową. W Lidze Mistrzów wrócił znad krawędzi dopiero w ostatniej kolejce, wygrywając z Unireą Urziceni. Kilka dni wcześniej zamienił trenera Markusa Babbela na Christiana Grossa. Szwajcara okrzyknięto już w Niemczech cudotwórcą, ale na Barcelonę potrzebne są mocniejsze czary.
Dla Realu Butragueno wylosował Olympique Lyon, skąd latem przeszedł do Madrytu Karim Benzema. Świetnie grającej ostatnio Sevilli Hiszpan wybrał CSKA Moskwa, co u delegata rosyjskiego klubu przysłanego do Brukseli wywołało paraliż twarzy.