Od dzisiejszego popołudnia hotel Olympic we Wronkach będzie strzeżony równie dokładnie jak pobliskie więzienie. Barierki stanęły kilkadziesiąt metrów od wejścia do budynku, a przy nich ochrona.
Trener Leo Beenhakker zapewnia, że mecz z Belgią jest dla niego tak samo istotny, jak wszystkie wcześniejsze, ale po raz pierwszy zarządził pełne odcięcie drużyny od świata.– Wiem, że tą decyzją nie zdobędę nowych przyjaźni, ale liczy się tylko dobro drużyny. Nie chodzi mi o żadne sekrety, nie mam nic do ukrycia. Nie chcę tylko, żeby piłkarze tracili czas i energię na niepotrzebne rzeczy. Mamy się skupić na byciu drużyną, treningi wiele nowego nam już nie dadzą – mówił selekcjoner. Kadrowicze zjeżdżali się do Wronek od wczorajszego południa. W dobrych nastrojach, zdziwieni tym, że hotel zamienił się w twierdzę. – Bycie reprezentantem wiąże się z obowiązkami również wobec mediów i kibiców, ale skoro taka jest decyzja trenera, musimy ją uszanować – tłumaczył Łukasz Fabiański.
W poniedziałek odbył się tylko jeden trening, na dzisiaj zaplanowane są dwa. Tylko zawodnicy, którzy rozgrywali ligowe mecze w niedzielę, zostaną potraktowani ulgowo. Na zgrupowanie nie przyjechał Dariusz Dudka z Wisły Kraków, który w ubiegłym tygodniu złamał nogę, reszta nie narzeka na poważne urazy. – Ból pleców wykluczył mnie z meczu Austrii Wiedeń, ale jestem przekonany, że do soboty wszystko będzie w porządku – zapewnia Jacek Bąk.
W weekend nie zagrało także ośmiu innych reprezentantów. Do tego Beenhakker zdążył już się przyzwyczaić. – Nie jest to komfortowa sytuacja. Całe spotkanie rozegrał tylko jeden napastnik i to ten najmniej doświadczony (Tomasz Zahorski – red.), jednak nauczyłem się z tym żyć. – Mariusz Jop nie gra w lidze od pół roku, po czym w meczu z Portugalią należy do najlepszych na boisku, co dowodzi, że cotygodniowe występy nie przesądzają o tym, czy ktoś jest w formie, czy nie – zapewnia trener. Jop przyjechał na zgrupowanie z czterema walizkami – sezon w Rosji właśnie się skończył – i koledzy z kadry pytali, czy w bagażu są zapasy na sobotnie święto.
Beenhakker jednak tonuje nastroje. – Chcemy cieszyć się już w Chorzowie, jednak aby tak się stało, nie możemy myśleć, co będzie w niedzielę rano czy w sobotę o 23. Liczy się tylko godzina 20.30.