Jeżeli Artur Boruc rzeczywiście chce opuścić Celtic Glasgow podczas letniego okna transferowego, jego klub nie mógł lepiej trafić. Los, który w 1/8 finału skojarzył Szkotów z Barceloną, to świetny prezent na Gwiazdkę dla polskiego bramkarza. Chociaż zainteresowanie katalońskiego klubu Borucem to raczej plotka, trudno o lepszy efekt promocyjny niż dobra gra z katalońskim gigantem.
– Artur musi się cieszyć, gdy dziennikarze piszą , że interesuje się nim Barcelona, ale w tym klubie potrzebują raczej innego typu zawodnika – mówi „Rz” Frans Hoek, trener bramkarzy reprezentacji Polski, przed laty pracujący w Barcelonie. – Nie twierdzę, że Boruc by sobie tam nie poradził, ale on gra częściej na linii niż na przedpolu, a w klubie z Camp Nou bramkarz tak naprawdę jest ostatnim obrońcą.
Wczorajsze losowanie w Nyonie (Szwajcaria), chociaż w rozgrywkach pozostało tylko 16 drużyn, było tak skomplikowane, że zupełnie pozbawione uroku. Podstawowa zasada, że do drużyn, które wygrały grupy, dobrane zostaną te z drugich miejsc, ograniczona została przez dwie pozostałe: nie mogły na siebie trafić kluby z tego samego kraju, wykluczono także powtórki meczów z fazy pucharowej.
Pasjonująco zapowiadają się mecze drużyn z Mediolanu, które trafiły na finalistów dwóch ostatnich rozgrywek. Inter, który w Serie A na 16 meczów wygrał 12 i tylko cztery zremisował, zmierzy się z Liverpoolem.
– Sposób, w jaki awansowaliśmy do fazy pucharowej, na pewno przybliżył kilku naszych fanów do zawału, ale to, co pokazaliśmy w trzech ostatnich meczach grupowych, sprawia, że nie boimy się nawet mistrza Włoch – mówił w Nyonie dyrektor Liverpoolu Rick Parry.