Wczorajsze rozmowy członków Wydziału Dyscypliny z przedstawicielami Widzewa i Zagłębia trwały krócej i zakończyły się inaczej, niż można się było spodziewać. Kiedy prezes Zagłębia Robert Pietryszyn wchodził na spotkanie, rzucił tylko w biegu dziennikarzom, że spośród zarzutów ustawienia wyniku w dziewięciu meczach co do sześciu można mieć wątpliwości. Wszedł dość pewny siebie, a wychodził niemal rozluźniony. Tłumacząc się zakazem udzielania informacji, powiedział jedynie, że ze szczęścia spędzi wieczór z żoną.
Pietryszynowi dano nadzieję, więc jego radość jest uzasadniona. Przewodniczący WD Michał Tomczak powiedział, że Zagłębie zaproponowało dobrowolne poddanie się karze odjęcia 15 pkt, ale ta propozycja została odrzucona. Klub otrzymał tydzień na przedstawienie nowej propozycji, decyzja w jego sprawie zapadnie 24 stycznia.
Ustalono, że w sezonie 2004/2005 Widzew przekupił sędziów w 12 meczach II ligi
Widzew takiego szczęścia nie miał. Jego propozycja dobrowolnej kary w postaci 8 ujemnych punktów i 300 tys. złotych została odrzucona. – Nie mogliśmy poddać się karze w postaci degradacji – powiedział wiceprezes Widzewa Grzegorz Bakalarczyk – bo w ten sposób odcięlibyśmy sobie drogę odwołania. A przecież z wyjątkiem pana Wojciecha Szymańskiego, który odsprzedał swoje udziały w klubie, nikomu z obecnych właścicieli lub członków władz nie postawiono żadnych zarzutów korupcyjnych. Nie czujemy się winni i nie chcemy odpowiadać za czyny niepopełnione.
Wydział nie podzielił zdania Widzewa i ukarał go degradacją o jedną klasę rozgrywkową od sezonu 2008/2009, a do tego 6 ujemnymi punktami i 35 tys. grzywny. To oznacza, że Widzew może zacząć następny sezon nawet w trzeciej lidze, bo dziś jest w lidze na 13. miejscu i ma tylko 3 punkty przewagi nad miejscem spadkowym.