Dariusz Dziekanowski ma 46 lat i jest jednym z asystentów Beenhakkera. Kamil Grosicki, pomocnik Legii, w czerwcu skończy lat 20 i teoretycznie wszystko przed nim. Ale jeszcze nie tak dawno myślano, że Dziekanowski nigdy nie wróci do sztabu reprezentacji, a Grosicki może być stracony dla futbolu. – Rok 2007 był najgorszym w moim życiu – mówi piłkarz. – To był koszmar. Po tym wszystkim, co zrobiłem, sam się dziwię, że trener Beenhakker powołał mnie do kadry. Miałem problemy z hazardem, nie dawałem sobie z tym rady. W Szczecinie to jeszcze nie był problem. Zaczął się w Warszawie. To jest niewiarygodne, że po takich numerach, jakie robiłem, trenerzy Legii Jan Urban i Jacek Magiera oraz pan dyrektor Jacek Trzeciak podawali mi rękę.
Kiedy w Legii zorientowano się, że Grosicki zbyt dużo przegrywa w kasynach, zastanawiano się, czy nie zerwać z nim kontraktu z jego winy. Uznano jednak, że to byłoby oddanie młodego chłopaka nałogowi i zakończenie jego kariery, nim się zaczęła. Wysłano go na leczenie odwykowe.
– Przebywałem w zakładzie, mogłem się wyciszyć, zastanowić nad życiem – opowiada Grosicki. – Dziś, gdy ktoś mówi na temat hazardu lub próbuje mnie do niego namówić, umiem to zignorować. Pomagają mi rodzice. Oni bardzo we mnie wierzą i cieszą się z każdego sukcesu. Dzwonią do mnie codziennie na Cypr, żeby się dowiedzieć, co się wydarzyło w ciągu dnia. Mama pracuje w gastronomii, a tata jest hydraulikiem. Wiem, co dla nich znaczy moja kariera i robię teraz wszystko, żeby moja głowa była na miejscu.
Kiedy w maju dowiedzieliśmy się, że trener Dariusz Dziekanowski nie dotarł na zgrupowanie kadry, od razu zaczęto mówić, co mogło być tego przyczyną. – Dziekanowski nadużył alkoholu i zapomniał o obowiązkach. Oficjalnym powodem nieobecności trenera była jego choroba, z której zresztą robiono sobie żarty w tabloidach.
– Takie opinie były dla mnie bardzo bolesne – wspominał Dziekanowski w Pafos. – Miałem poważne problemy z kręgami szyjnymi. Byłem ze zdjęciem u lekarza Legii dr. Stanisława Machowskiego i lekarza kadry dr. Jerzego Grzywocza w Piekarach Śląskich. Trafiłem na rehabilitację do Konstancina, gdzie ciężko pracowałem, żeby wrócić do zdrowia. Fotoreporterów, wcześniej nieskutecznie starających się zrobić mi zdjęcia w kompromitujących sytuacjach, tym razem nie było. Dziekanowski w sali rehabilitacji to żadna atrakcja. Wbrew temu, co słyszę – nie mam problemów alkoholowych. A ponieważ oddzielam swoje sprawy osobiste od zawodowych, nie mówię o nich. Może dlatego są na mój temat plotki. Proszę mnie oceniać jako jednego z trenerów kadry, a nie dawnego piłkarza, bo to już dziś nikogo nie obchodzi – kończy Dziekanowski.