Fajnie było, ale mój czas się skończył

Emmanuel Olisadebe, były reprezentant Polski. Jego gole decydowały o awansie drużyny Jerzego Engela do finałów mundialu 2006. Dziś gra w małym klubie na Cyprze

Aktualizacja: 02.02.2008 01:51 Publikacja: 02.02.2008 01:39

Emanuel Olisadebe

Emanuel Olisadebe

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: Kiedyś był pan bohaterem całej Polski, czołowym napastnikiem Europy, dziś piłkarzem cypryjskiego klubu, którego historia ma zaledwie pięć lat, a jego nazwa Kinyraz Pegeia nikomu nic nie mówi.

Emmanuel Olisadebe: Ale ja jestem dumny, że mogę w nim grać. Klub szedł jak burza. Powstał w roku 2003 i w każdym kolejnym awansował. W ubiegłym roku znalazł się już w pierwszej lidze cypryjskiej i wtedy przeprowadziłem się tutaj z Grecji.

Musiał pan to zrobić?

Znalezienie miejsca w czołówce klubów greckich jest bardzo trudne. Uznałem, że mając prawie 30 lat, mogę spróbować czegoś nowego. Już nie muszę niczego udowadniać, coś nie coś osiągnąłem w Polsce i Grecji. A poza tym tutaj dobrze mi płacą, a ja coraz bardziej muszę myśleć o rodzinie.

Powiększyła się?

Jeszcze nie. Ale jesteśmy cały czas razem z Beatą, mieszkamy w Pafos i jest nam dobrze. O dzieciach na razie nie myślałem. Patrzę na kolegów piłkarzy, którzy mają dzieci, i ciągle do nich tęsknią. Postanowiłem mieć dzieci wtedy, kiedy będę miał dla nich czas. Niedługo, bo nie chcę grać zawodowo do późnej starości.

Cały czas jest pan w formie. Sylwetka i szybkość te same co dawniej, a słyszeliśmy, że skuteczność też.

No, może nie do końca jest tak samo, jak było. Przez ostatnie lata żyłem w dużym stresie. Walczyłem o swoją pozycję z ludźmi, których intencji nie mogłem zrozumieć. A już to, co mnie spotkało w Portsmouth, było szokiem. Nie dano mi szansy, potraktowano jak kogoś całkowicie niepotrzebnego, mimo że sprowadzono mnie tam z powodu moich umiejętności. Trener Harry Redknapp zachowywał się wobec mnie bardzo nieładnie. Było mi przykro i wróciłem do Grecji.

Może dlatego tak się tam z panem obeszli, że o chorobie pańskich kolan wiedziała cała Europa. Uznano, że jest pan piłkarzem niepełnosprawnym i już nic z pana nie będzie.

No właśnie. A ja cały czas gram. Miałem problemy z kolanami, ale nie była to nieuleczalna choroba, jak czasami słyszałem. Mało który zawodowy piłkarz nie cierpi na ból kolan po wielu sezonach spędzonych na boisku. Pisanie o tym w ten sposób było dla mnie bardzo niekorzystne. Utarła się opinia, że Olisadebe nigdy nie będzie grał tak, jak dla Polski. Wiedzieli o tym menedżerowie, a kluby, które początkowo chciały ze mną podpisać kontrakt, szybko rezygnowały. Dużo w ten sposób straciłem. A dziś moje kolana są w porządku.

Ale jeśli grało się na mistrzostwach świata i w Lidze Mistrzów, to przeprowadzka na Cypr musi być stresująca...

Wcale nie. Raz się jest na górze, raz na dole i trzeba się z tym pogodzić. Miałem swoje pięć minut, byłem wtedy szczęśliwy. Miliony piłkarzy na świecie marzą o czymś takim, co mnie dane było przeżyć. Zresztą na Cyprze żyje się przyjemnie. Nie ma takich korków na ulicach jak w Grecji. Ludzie żyją wolnym tempem. Ale swoje mieszkanie mam w Atenach.

A do Polski pan wróci?

Jestem cały czas obywatelem Polski. Moja żona jest Polką. Wszystko najlepsze, co w futbolu osiągnąłem, dała mi Polska. Nie wiem, czy wrócę i kiedy. Na pewno nie teraz, bo zima jest dla mnie nie do zniesienia. Może za kilka lat.

Utrzymuje pan kontakty z kimś z Polski?

Robiłem to dawniej, kiedy grałem w lepszych klubach. Wtedy miałem dużo przyjaciół, telefony się urywały. Teraz nawet dziennikarze z Polski przestali dzwonić. Mój czas się skończył. Nie mam o to pretensji do losu ani do nikogo. Tak widocznie musi być.

Przyjdzie pan na sobotni mecz Polski z Finlandią w Pafos?

Oczywiście, że przyjdę. Gram swój mecz ligowy w niedzielę, więc będę mógł obejrzeć młodą reprezentację. Bardzo się nastawiałem na grę przeciw niej. Niestety ze względu na pogodę mecz został odwołany. Szkoda. Interesuję się wynikami polskiej reprezentacji. Wiem, że Smolarek strzela dużo bramek i że są tam jeszcze moi koledzy – Maciek Żurawski, Michał Żewłakow, Jacek Krzynówek, Jacek Bąk. Pominąłem kogoś? Fajne były czasy.

Rz: Kiedyś był pan bohaterem całej Polski, czołowym napastnikiem Europy, dziś piłkarzem cypryjskiego klubu, którego historia ma zaledwie pięć lat, a jego nazwa Kinyraz Pegeia nikomu nic nie mówi.

Emmanuel Olisadebe: Ale ja jestem dumny, że mogę w nim grać. Klub szedł jak burza. Powstał w roku 2003 i w każdym kolejnym awansował. W ubiegłym roku znalazł się już w pierwszej lidze cypryjskiej i wtedy przeprowadziłem się tutaj z Grecji.

Pozostało 90% artykułu
Piłka nożna
Jamie Bynoe-Gittens. Strzelił gola Bayernowi, chcą go wielkie kluby
Piłka nożna
Barcelona zawiodła. Robert Lewandowski - też
Piłka nożna
Jan Furtok niejednej bramki. Chłopak z Giszowca dawał ludziom radość
Piłka nożna
Skandaliczne transparenty kibiców Omonii na meczu z Legią. Minister sportu reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
PIŁKA NOŻNA
Legia i Jagiellonia pracują na Polski, to może być historyczny sezon
Materiał Promocyjny
Fundusze Europejskie stawiają na transport intermodalny