Lepiej być najlepszym w Larissie czy trenować z lepszymi od siebie w Celticu Glasgow?
Maciej Żurawski: Zdaję sobie sprawę, że zmieniłem klub na słabszy. Trafiłem do przeciętnej drużyny, bez wielkiej nazwy, bez takich tradycji, jakie miał Celtic, ale nie mogłem dłużej czekać. Znudziło już mi się oglądanie kolegów z wysokości trybun. Śmieszą mnie zarzuty, że zrezygnowałem z kariery na Wyspach, z meczów w Lidze Mistrzów z Barceloną. Obejrzałem te spotkania w telewizji. Na to samo wyszło.
Nie miałem żadnej propozycji wspólnej gry z Davidem Beckhamem w Los Angeles Galaxy. To wymyślili dziennikarze.
Po transferze do Grecji okazało się jednak, że nie jest pan w tak słabej formie, jak myślał Gordon Strachan. Nie poznali się na panu w Glasgow?
Poznali. Miałem przecież dobry pierwszy sezon, kiedy grałem regularnie w pierwszym składzie, strzelałem dużo goli, a kibice mówili na mnie „Magic”. W którymś momencie zaczęły się jednak problemy ze zdrowiem. Podczas pobytu w Glasgow miałem dużo więcej kontuzji niż przez wszystkie lata wcześniejszej kariery. A kiedy w końcu wyzdrowiałem - nie dostawałem szans od trenera.