W ostatnich siedmiu meczach Pogoń wygrywała aż sześciokrotnie i była zdecydowanym faworytem niedzielnego starcia. Miedź ostatnie ligowe zwycięstwo zanotowała jeszcze na początku września, kiedy pokonała na własnym stadionie Zagłębie Lubin. Od tego czasu beniaminek trzy razy remisował i aż pięć razy przegrywał.
Przez długi czas Pogoń nie była jednak w stanie udokumentować swojej przewagi. W 10. minucie to goście mieli szansę na objęcie prowadzenia. Petteri Forsell dośrodkował z rzutu wolnego, Grzegorz Bartczak uderzył na bramkę i sprawił sporo kłopotów Łukaszowi Załusce, ale w ostatniej chwili gospodarzy przed utratą bramki uratował Sebastian Walukiewicz. Pogoń grała, a lepsze sytuacje stwarzali rywali, którzy ponownie zagrozili w 32. minucie spotkania. Wówczas Juan Camara dośrodkował do Fabiana Piaseckiego, który zdołał oddać strzał, lecz piłka nieznacznie minęła bramkę szczecinian.
Sytuacja zmieniła się w drugiej połowie. Od pierwszych minut po powrocie na murawę gospodarze przycisnęli i zapachniało golem. Bramkę udało się strzelić jednak dopiero po ponad kwadransie, po szybkiej kontrze. Spas Delew podał do wybiegającego z własnej połowy na wolną pozycję Ikera Guarrotxeny, Hiszpan przeprowadził efektowny rajd, minął jeszcze bramkarza i skierował piłkę do pustej bramki.
W 82. minucie Portowcy podwyższyli na 2:0. Delew rozpoczął akcję, David Stec podał z prawej strony pola karnego na środek do Buksy, ten próbował przyjąć piłkę i się obrócić do strzału, ale nie zdążył, gdyż piłkę zgarnął mu Iker Guarrotxena i kapitalnym strzałem pod poprzeczkę pokonał bramkarza po raz drugi w tym spotkaniu. Buksa chciał przyjmować i strzelać, nie udało się, ale wyszła z tego niezła asysta - relacjonuje Onet.
Hiszpan mógł ustrzelić nawet hat-tricka, ale w samej końcówce uderzył przewrotką w sam środek bramki i strzał obronił Anton Kanibołocki.