Rosyjski właściciel Chelsea wraca do swojej ulubionej taktyki budowania zespołu. Zatrudnił trenera, któremu bardzo szybko dał się przekonać do ponownego odkręcenia kurka z pieniędzmi. Luiz Felipe Scolari ciągle chce więcej, niewykluczone, że latem tego roku padnie transferowy rekord, którego przez długi czas nikt nie pobije.
Scolari zapowiada się na kopię Pana Wyjątkowego, jak sam o sobie mówił Jose Mourinho. Portugalczyk zmęczył Abramowicza, znudził ciągłymi kłótniami i stawianiem na swoim. W pewnym momencie rosyjski miliarder postanowił udowodnić trenerowi, że w klubie rządzi nie ten, kto siedzi na ławce rezerwowych, ale ten, kto daje pieniądze na transfery. Wyników nie było i Mourinho musiał pożegnać się ze Stamford Bridge.
Jego następca – Avram Grant do Chelsea nie nadawał się pod żadnym względem. Przez swoich piłkarzy bywał wypraszany nawet z szatni. Chociaż w europejskich pucharach doszedł do nieosiągalnego do tej pory dla Chelsea finału, Abramowicz i tak go zwolnił.
Scolari, który z Portugalią zdobył wicemistrzostwo Europy w 2004 roku, a w 2006 roku – czwarte miejsce na świecie, nie ruszyłby się z Lizbony, gdyby nie wizja dużych pieniędzy. I to nie tylko tych w kontrakcie indywidualnym, ale obiecanych przez Abramowicza na zakupy. – Nowy zespół musimy budować z nową mentalnością zwycięzców – powiedział Scolari witany w Londynie.Nad mentalnością piłkarzy musi jednak pracować najmocniej. Drużyna jest rozbita, kolejni zawodnicy dostają oferty z innych klubów. Pechem Scolariego jest to, że równo z jego przenosinami do futbolu wrócił Mourinho. Nowy trener Interu Mediolan dla wielu zawodników Chelsea jest wyrocznią, a propozycja z jego strony – nie do odrzucenia.
Priorytetem dla Mourinho stało się sprowadzenie jednego ze swoich najwierniejszych żołnierzy – Franka Lamparda. Scolari przekonał Abramowicza, by natychmiast zaproponował piłkarzowi podwyżkę pensji do 120 tysięcy funtów tygodniowo. Lampard jednak odmówił, zdenerwował Abramowicza, a Scolariego nazwał kłamcą. Trener podobno obiecał nie robić Lampardowi problemów z odejściem z klubu po sprowadzeniu na Stamford Bridge swojego ulubieńca Deco, ale później zmienił zdanie.