Reklama
Rozwiń

Remis, czyli porażka

Polska-Słowenia 1:1. Eliminacje mistrzostw świata rozpoczęliśmy w fatalnym stylu. Drużyna Leo Beenhakkera straciła punkty w meczu z bardzo słabym przeciwnikiem

Aktualizacja: 08.09.2008 04:34 Publikacja: 06.09.2008 16:01

Jacek Krzynówek

Jacek Krzynówek

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Reprezentacja Polski jest w przebudowie, większość zawodników jest bez formy, ale pomimo to nie wypada oddawać punktów tak słabemu przeciwnikowi. Finlandia, która upokorzyła nas na początku poprzednich eliminacji, do końca walczyła o awans na Euro, Słowenia raczej nie ma na to szans.

Polacy zagrali dobrze tylko pierwsze 30 minut. Przewaga w szybkości, pomysłowości i technice była po ich stronie, łatwo dochodzili do bramki rywala. Wydawało się, że to typowy mecz do pierwszej bramki, że jeśli Polacy wreszcie ją strzelą, wygrają 5:0. Losowi pomógł Jacek Krzynówek, który w polu karnym przewrócił się tak sprytnie, że sędzia odgwizdał faul. Z trybun wyglądało to na błąd, dopiero powtórki pokazały, że arbiter chyba podjął słuszną decyzję. Rzut karny wykorzystał Michał Żewłakow, nowy kapitan drużyny (to już piąte eliminacje wielkiego turnieju, które zaczął jako reprezentant Polski).

W tym momencie trzeba było pójść za ciosem i nie pozwolić rywalowi się podnieść. Jakub Błaszczykowski strzelił jednak w słupek, a dobitkę zablokował obrońca rywali. Polakom zaczęło się wydawać, że na boisku we Wrocławiu nie wydarzy się nic złego, Słoweńcy się w tym zorientowali, także w tym, że po prawej stronie polskiej obrony biega bezradny i zagubiony Marcin Wasilewski. Od tej pory atakowali już tylko tą stroną.

W 34. minucie wyrównał Zlatko Dedić, a swoją szaloną radością udowodnił, jak wielka jest to niespodzianka dla drużyny, która w eliminacjach do mistrzostw Europy w tabeli znalazła się nawet za Albanią, wygrać potrafiła tylko z Mołdawią i Białorusią. Piłkarze Beenhakkera pytani przed meczem o największe zagrożenie ze strony rywali odpowiadali: „dziewiątka albo siódemka”. Nazwisk przeciwników nie znali.

O drugiej części meczu najlepiej zapomnieć. Nie wiadomo kto męczył się bardziej - piłkarze w 30 stopniowym upale czy kibice, którzy zapłacili nawet 300 złotych, by obejrzeć ten mecz. Dziesięć minut przed końcem rozwinęli transparent: „PZPN - oddaj pieniądze”. Ceny wejściówek rzeczywiście były za wysokie, jednak zastanawia bardziej to, że kibice w ogóle taki transparent mieli przygotowany. Wiara w drużynę nie jest więc przesadna, nawet wśród tych, którzy jeżdżą na mecze.

Pomysłem Beenhakkera na Słowenię był Paweł Brożek, który jednak nie zdążył wyleczyć kontuzji. Postawienie na Łukasza Piszczka było odważne, mecz pokazał, że zbyt odważne. Kiedy ktoś spada z wysokiego konia, jak Beenhakker po mistrzostwach Europy, próbuje wrócić w wielkim stylu. Piszczka na środku ataku nie wystawiłby pewnie żaden inny trener, nie można było jednak wykluczyć, że tak słabemu rywalowi trzy gole strzeli nawet nominalny skrzydłowy. Inne zmiany też nie były zrozumiałe. Tomasz Bandrowski za Rafała Murawskiego, czyli defensywny pomocnik za defensywnego pomocnika, kiedy do przerwy na własnym boisku remisuje się z 79. drużyną rankingu FIFA - tę decyzję tłumaczyć może tylko kontuzja. Murawski kontuzjowany nie był, ale jak powiedział Beenhakker - „more or less finished” (mniej więcej skończony). Niestety, to samo można po sobotnim meczu powiedzieć o jego drużynie. Dobrze zagrał tylko Jakub Błaszczykowski, nieźle - Żewłakow i Łukasz Fabiański.

Błaszczykowski wyrósł na lidera drużyny. Jest w formie, gra w silnym klubie, a po meczu w ocenach był najodważniejszy. Męska rozmowa, którą obiecał kolegom, może dać lepszy skutek niż kolejny tydzień treningów we Wronkach. Tej drużynie najbardziej brakuje charakteru, w piłkarzy zapewne wierzy Beenhakker, oni być może wierzą w niego, ale najgorsze, że nie wierzą w siebie.

Organizatorzy spotkania spisali się fatalnie. Mecz międzypaństwowy powinien odbyć się we Wrocławiu dopiero po wybudowaniu nowego stadionu. Przy Oporowskiej rządził bałagan, Polacy odjeżdżali spod szatni dopiero po tym jak ochrona zdemontowała ogrodzenie. Ich autokar zastawiony był autokarem Słoweńców, tak jak trener Słoweńców zastawiony był polskimi dziennikarzami w korytarzu i nie mógł dotrzeć na salę konferencyjną. A kiedy już dotarł i przez kwadrans słuchał odpowiedzi Beenhakkera, stwierdził, że skoro w Polsce tak szanuje się gości, to on jedzie do domu. Pojechał, z jednym punktem.

Reprezentacja Polski z ostatnich dziewięciu meczów wygrała jeden - z Albanią. W eliminacjach groźni mieli być dla nas tylko Czesi, a zatrzymani zostaliśmy już na pierwszych światłach, na mało skomplikowanym skrzyżowaniu. W środę Polacy zagrają z San Marino: jest szansa na trzy punkty, bo w drużynie rywali gra dwóch rzeźników i listonosz.

Jakub Błaszczykowski

Dla nas jest to kompletna porażka. Mecz miał wyglądać zupełnie inaczej, ale oddaliśmy Słoweńcom inicjatywę, stwarzali groźne sytuacje po stracie przez nas piłki w środku boiska. Byliśmy na to nieprzygotowani, uważam też że po wyrównaniu, powinniśmy dać sobie radę z ponownym wyjściem na prowadzenie. Ja sam miałem dwie okazje, które mogłem wykorzystać. Nie chodzi jednak o same sytuacje, tylko o grę, która wyglądała bardzo źle. Mam wrażenie, że poszczególni zawodnicy bali się wziąć ciężar gry na swoje barki. Trzeba się uderzyć w pierś, potrzebna nam jest męska rozmowa. Nie może być przecież tak, że po strzelonej bramce oddajemy rywalom inicjatywę. Z takim przeciwnikiem jak Słowenia powinniśmy wygrać. Musimy jednak podnieść głowę do góry, nie załamywać się. W poprzednich eliminacjach również źle zaczęliśmy, a później wygrywaliśmy prawie wszystko i miejmy nadzieję, że w tych eliminacjach będzie podobnie.

Michał Żewłakow

Nie jest dobrze, nie tak wyobrażaliśmy sobie początek eliminacji. Chcieliśmy wygrać, a więc remis musimy traktować jako porażkę. Meczów jest mniej niż w poprzednich kwalifikacjach, dlatego czołówkę będzie gonić dużo trudniej. Chociaż do drużyny wprowadzona została świeża krew, niestety niewiele w naszej grze się zmieniło. Nie możemy jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Ten mecz się skończył, ale już niedługo będą kolejne szanse na trzy punkty. Teraz jest mi bardzo przykro. Prawdziwe charaktery pokazuje się jednak w ciężkich chwilach. Teraz taką właśnie mamy i musimy ją przetrwać.

Rafał Murawski

Chcieliśmy rozpocząć eliminacje od zwycięstwa, ale niestety się nie udało. Jeden punkt trzeba jednak uszanować, bo we Wrocławiu grało nam się bardzo ciężko i trzeba się cieszyć, że nie skończyło się porażką. W przerwie trener starał się nam pokazać, gdzie robimy błędy, jednak nie potrafiliśmy jego wskazówek wykorzystać na boisku.

Łukasz Fabiański

Do momentu strzelenia przez nas gola, gra wyglądała naprawdę dobrze. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy kolejnych okazji, bo grałoby się dużo spokojniej, a tak - pod koniec nie wytrzymaliśmy narzuconego przez siebie tempa i to się zemściło.

Piłka nożna
Michał Probierz: Moim celem jest wygrywanie, ale też to, by kadrę przyjemnie się oglądało
Piłka nożna
Mateusz Skrzypczak. Z Poznania przez Białystok do kadry
Piłka nożna
Wojciech Szczęsny zostanie w Barcelonie na dłużej? Rozmowy już trwają
Piłka nożna
Pierwsze w tym roku zgrupowanie kadry. Robert Lewandowski: zaczynamy od zera
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń