Reklama
Rozwiń

Jak w najlepszym dreszczowcu

Lech w fazie grupowej Pucharu UEFA. Piłkarze z Poznania pokonali Austrię Wiedeń 4:2. Decydujący gol padł w ostatniej minucie dogrywki

Aktualizacja: 03.10.2008 10:36 Publikacja: 03.10.2008 01:45

Rafał Murawski

Rafał Murawski

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Lech jest teraz najlepszą polską drużyną, a jego stadion robi jeszcze lepsze wrażenie niż Legii w czasach normalności. 24 tysiące miejsc – wszystkie zajęte. Bilety wyprzedano wiele dni wcześniej. Na Austriakach, rozgrywających swoje mecze na dużo mniejszym stadionie, to musiało zrobić wrażenie.

A kiedy mecz się zaczął i Rafał Murawski zaatakował Matthiasa Hattenbergera, jakby to był jego śmiertelny wróg, Austriacy już wiedzieli, że nie czeka ich nic przyjemnego. Od pierwszych minut grali bojaźliwie, zupełnie odwrotnie niż w Wiedniu, a efektem takiej postawy była strata bramki. Naciskany przez Sławomira Peszkę lewy obrońca Mario Majstorovic zbyt słabo podał piłkę do swojego bramkarza. Polacy przejęli podanie, a Hernan Rengifo zdobył prowadzenie.

Pięć minut później po strzale Murawskiego w poprzeczkę Robert Lewandowski uderzył piłkę głową, ale sędzia gola nie uznał z powodu spalonego.

I kiedy wydawało się, że kolejne bramki są kwestią czasu, Lech przestał grać, a do głosu doszli Austriacy. Silni fizycznie, w większości wyżsi od Polaków, szukali okazji do wyrównania po rzutach wolnych. Sędzia meczu Cypryjczyk Costas Kapitanis przerywał grę z dwóch powodów – kiedy po starciu zawodników jeden padał na ziemię i kiedy ktoś biegł do arbitra z pretensjami. Cypryjczyk pokazał w sumie dwanaście żółtych kartek i jedną czerwoną – mniej więcej połowę niepotrzebnie.

Można było mieć nadzieję, że w drugiej połowie, po wskazówkach Franciszka Smudy, jego zawodnicy, zwłaszcza ci z linii pomocy, wreszcie się przebudzą. Nic takiego się nie stało. Najbardziej widocznym piłkarzem na boisku był nie któryś z lechitów, ale Milenko Acimović. To on decydował o coraz lepszej grze Austrii i on po rzucie karnym nie bardzo wiadomo za co, zdobył wyrównanie. Pół godziny przed końcem meczu w następnej rundzie była Austria. Lech dopiero teraz rzucił się do odrabiania straty, ale trafiał na dobrze zorganizowany mur. Udało się wreszcie Sławomirowi Peszce pięć minut przed końcem.

Dogrywka to falowanie nastrojów piłkarzy i trybun. Na 3:1 podwyższył Robert Lewandowski, pięknym strzałem zza linii pola karnego – awans Lecha. Dwie minuty później Matthias Hattenberger strzelił głową na 2:3 – awans Austrii.

Kibice liczyli upływające minuty, złorzeczyli na sędziego, który nie widział fauli na Polakach w polu karnym i tracili nadzieję. Wszystko odbywało się jak w najlepszym dreszczowcu. Kiedy już zaczynał się doliczony czas dogrywki i nadzieja zgasła, Rafał Murawski strzelił gola, dającego Lechowi awans. Zdobyć cztery gole po niezbyt dobrej grze to sztuka.

Franciszek Smuda powiedział, że przeżył już coś takiego: – Kiedy byłem trenerem Widzewa i graliśmy w Kopenhadze z Brondby o awans do Ligi Mistrzów, też byliśmy psychicznie raz na dole, raz na górze. Strzeliliśmy decydującą bramkę w ostatniej minucie i awansowaliśmy. Wszystkie drużyny, które prowadzę, mają charakter i grają do końca. Chciałbym teraz trafić na Tottenham. A poza tym czuję się wyróżniony, bo zadzwonił do mnie prezydent. Nie Poznania tylko państwa. Pan Kaczyński.

[ramka]Lech Poznań – Austria Wiedeń 4:2 (1:0, 2:1) po dogr.

Bramki: H. Rengifo (10), S. Peszko (85), R. Lewandowski (98) i M. Murawski (120+1) dla Lecha oraz M. Acimović (61) i M. Hattenberger (100) dla Austrii. Żółte kartki: Z. Tanevski, M. Arboleda, S. Peszko, K. Kotorowski, S. Stilić, P. Reiss (Lech) oraz M. Hattenberger, M. Acimović, F. Schiemer, M. Majstrović, J. Bąk (Austria). Czerwona kartka: Schiemer (105) za dwie żółte. Sędziował C. Kapitanis (Cypr). Widzów 24000.

Lech: K. Kotorowski – G. Wojtkowiak, Z. Tanevski (112, I. Djurdjević), M. Arboleda, J. Wilk – S. Peszko, R. Murawski, S. Stilić, D. Injać (84, Piotr Reiss) – R. Lewandowski, H. RengifoAustria: Sz. Safar – J. Standfest, F. Schiemir, J. Bąk, M. Majstrović – E. Sulimani (69, T. Krammer), J. Blanchard, M. Hattenberger, M. Acimović – R. Okotie (102, M. Diabang), M. Bazina (107, M. Madl).Pierwszy mecz 1:2 – awans Lecha. [/ramka]

Lech jest teraz najlepszą polską drużyną, a jego stadion robi jeszcze lepsze wrażenie niż Legii w czasach normalności. 24 tysiące miejsc – wszystkie zajęte. Bilety wyprzedano wiele dni wcześniej. Na Austriakach, rozgrywających swoje mecze na dużo mniejszym stadionie, to musiało zrobić wrażenie.

A kiedy mecz się zaczął i Rafał Murawski zaatakował Matthiasa Hattenbergera, jakby to był jego śmiertelny wróg, Austriacy już wiedzieli, że nie czeka ich nic przyjemnego. Od pierwszych minut grali bojaźliwie, zupełnie odwrotnie niż w Wiedniu, a efektem takiej postawy była strata bramki. Naciskany przez Sławomira Peszkę lewy obrońca Mario Majstorovic zbyt słabo podał piłkę do swojego bramkarza. Polacy przejęli podanie, a Hernan Rengifo zdobył prowadzenie.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku