Reklama
Rozwiń

Rozdali prezenty

CSKA – LECH 2:1. Trochę dobrej gry i gol Semira Stilicia z rzutu wolnego to za mało, żeby nie przegrać w Moskwie. Bramki dla CSKA padły po niezrozumiałych błędach obrońców Lecha

Publikacja: 28.11.2008 01:12

Na zdjęciu Tomasz Bandrowski i Anton Grigoriew

Na zdjęciu Tomasz Bandrowski i Anton Grigoriew

Foto: AP

Mecze CSKA w tegorocznym Pucharze UEFA wyglądają tak: walec z Moskwy rusza na rywali bez chwili zwłoki, robi swoje w pierwszej połowie, a potem jest już tylko pilnowanie przewagi.

Lech nie był wyjątkiem. Do przerwy przegrywał 0:2, a na pocieszenie pozostało mu tylko to, że bronił się przed stratą pierwszej bramki dłużej niż poprzedni rywale CSKA – Deportivo i Feyenoord. Całe 31 minut. Trener Franciszek Smuda nazwał gole dla CSKA bożonarodzeniowymi prezentami od Lecha. Pierwszy z nich wręczył Manuel Arboleda. Kolumbijczyk miał w tym meczu atakować piłkarzy CSKA, a zwłaszcza Vagnera Love, tak daleko od swojego pola karnego, jak się dało. Kilka wyjść miał imponujących, ale jedno fatalne. W 31. minucie stracił równowagę i minął się z piłką, a Love podał do wybiegającego przed obrońców Ałana Dzagojewa. Ivan Turina był bez szans.

Bramkę na 2:0 podarował rywalom Zlatko Tanevski. Był blisko Jurija Żirkowa w polu karnym, ale zostawił go właśnie w tym momencie, gdy reprezentant Rosji wybiegał do dalekiego podania i przygotowywał się do strzału.

Wszystko, co dobre dla Lecha w tym meczu, trwało niespełna pół godziny. Piętnaście minut w pierwszej połowie, między początkowym zrywem gospodarzy a drugim, tym, który przyniósł bramki i rozstrzygnął sprawę. I kwadrans pod koniec meczu, gdy piłkarze Smudy nie chcieli przyjąć porażki do wiadomości. Wtedy Lech miał sytuacje do strzelenia goli, wtedy CSKA nie wydawało się być rywalem z innego świata. Co więcej, gdyby nie bramkarz Igor Akinfiejew, być może Lechowi udałoby się nawet zremisować. Niezasłużenie, ale zawsze.

Akinfiejew uratował CSKA przy stanie 0:0, rzucając się w polu karnym pod nogi Roberta Lewandowskiego. Pod koniec pierwszej połowy brawurowym wślizgiem wybił piłkę Sławomirowi Peszce, a w ostatnich minutach meczu złapał piłkę odbitą rykoszetem przez Jakuba Wilka po rzucie wolnym Semira Stilicia.

Bramkarzowi CSKA zdarzył się tego wieczoru tylko jeden wyraźny błąd. W 66. minucie Stilić uderzył z rzutu wolnego z prawej strony boiska. Piłka leciała po ziemi, żaden z piłkarzy nie zdążył jej dotknąć, Akinfiejew to zrobił, ale nie zatrzymał strzału. Piłka po jego rękawicach wpadła do bramki.

Może gdyby ten gol padł wcześniej, piłkarze Lecha przywieźliby z Moskwy coś więcej niż siniaki i doświadczenia ze starcia z rywalem najwyższej europejskiej klasy. CSKA awansowało już z grupy H do wiosennej części Pucharu UEFA, a Smuda przepowiada, że może dojść aż do finału. Lech nie podbił Moskwy, spadł na czwarte miejsce w grupie, ale wciąż jest w grze. Właśnie ubył mu jeden rywal, bo po porażce z Deportivo szanse awansu stracił Feyenoord. Za tydzień do Poznania przyjeżdża Deportivo i ten mecz Lech musi wygrać.

[ramka]CSKA Moskwa

– Lech Poznań 2:1 (2:0)

Bramki: dla CSKA: A. Dżagojew (31), J. Żirkow (45+1); dla Lecha: S. Stilić (66). Żółte kartki: Vagner Love, Żirkow (CSKA); Arboleda (Lech).

Sędziował D. N. Pereira Gomes (Portugalia). Widzów 8 000.

CSKA: Akinfiejew - W. Bierezuckij, A. Bierezuckij, Ignaszewicz, Grigorjew (70, Rahimić) - Krasić, Mamajew, Semberas, Żirkow, Dżagojew (83, Caner), Vagner Love.

Lech: Turina - Wojtkowiak, Tanevski, Arboleda, Djurdjević - Peszko (46, Bandrowski), Injac, Stilić, Wilk - Lewandowski, Rengifo.

• Deportivo La Coruna - Feyenoord Rotterdam 3:0 (1:0). Bramki: A. Lopo (30), K. Hofland (50-sam.), A. Guardado (51).

Tabela grupy H

1. CSKA 3 9 8-2

2. AS Nancy 2 4 5-2

3. Deportivo 2 3 3-3

4. Lech 2 1 3-4

5. Feyenoord 3 0 1-9[/ramka]

Mecze CSKA w tegorocznym Pucharze UEFA wyglądają tak: walec z Moskwy rusza na rywali bez chwili zwłoki, robi swoje w pierwszej połowie, a potem jest już tylko pilnowanie przewagi.

Lech nie był wyjątkiem. Do przerwy przegrywał 0:2, a na pocieszenie pozostało mu tylko to, że bronił się przed stratą pierwszej bramki dłużej niż poprzedni rywale CSKA – Deportivo i Feyenoord. Całe 31 minut. Trener Franciszek Smuda nazwał gole dla CSKA bożonarodzeniowymi prezentami od Lecha. Pierwszy z nich wręczył Manuel Arboleda. Kolumbijczyk miał w tym meczu atakować piłkarzy CSKA, a zwłaszcza Vagnera Love, tak daleko od swojego pola karnego, jak się dało. Kilka wyjść miał imponujących, ale jedno fatalne. W 31. minucie stracił równowagę i minął się z piłką, a Love podał do wybiegającego przed obrońców Ałana Dzagojewa. Ivan Turina był bez szans.

Piłka nożna
Cezary Kulesza nadal prezesem PZPN. Mądry król i źli dworzanie
Piłka nożna
Cezary Kulesza będzie dalej rządził polską piłką, ale traci zaufanych ludzi. Selekcjoner do połowy lipca
Piłka nożna
Cezary Kulesza pozostanie prezesem PZPN. Delegaci wybrali jedynego kandydata
Piłka nożna
Prywatny odrzutowiec i kilkunastoosobowa służba. Jak Cristiano Ronaldo stał się multimiliarderem
Piłka nożna
Futsalowy węzeł gordyjski. UEFA rozcina go Słowenią