Krótko trwał w Krakowie przypływ nadziei. W piątek ogłoszono, że grupa czterech inwestorów jednak nie przejmie Wisły. Zniechęciły ich wyniki audytu.
Kibice Wisły z bólem więc mogą sobie opowiadać stary żart, że widzieli światełko w tunelu, niestety okazało się, że to osobowy z Koluszek. Kontrolę przeprowadzoną w zeszłym tygodniu trudno tak naprawdę nazwać pełnoprawnym audytem i pewnie żaden szanujący się księgowy z takim nazewnictwem by się nie zgodził.
Całość zajęła zaledwie cztery dni i należałoby raczej powiedzieć, że doszło do przeglądu i badania dokumentów udostępnionych przez właściciela – Towarzystwo Sportowe Wisła. Ale nawet wyniki tej pobieżnej kontroli wykazały, że długi Wisły są znacznie większe niż 30 milionów złotych, o których pisały media i które mieli zaakceptować nowi właściciele.
Wyniki audytu są oczywiście poufne, ale z pojawiających się przecieków wyłania się nieciekawy obraz. Wychodzi na to, że długi Wisły to około 80 milionów złotych. Tylko połowa z tego to zobowiązania długoterminowe, którymi nowi właściciele jeszcze przez chwilę mogliby się nie przejmować.
W Wiśle jest dwóch–trzech zawodników, których można sprzedać za kilka milionów euro – to kapitał i nadzieja na spłatę długów. Tym, co spowodowało, że inwestorzy się wycofali, są inne, szybko wymagalne długi. Do końca roku trzeba znaleźć 20 milionów złotych. W przeciwnym razie Wisła nie dostanie licencji na grę w przyszłym sezonie ekstraklasy.