PZPN nie ma pojęcia, kto jest właścicielem klubu, podobnie jak kibice, a także obie strony, które do tej własności się przyznają.
W tej sytuacji związek zawiesił licencję Wisły na występy w ekstraklasie. To skutek „niejasnej sytuacji prawnej oraz licznych naruszeń postanowień Podręcznika Licencyjnego" – jak czytamy w komunikacie.
W serialu o sprzedaży sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. W środę wieczorem Towarzystwo Sportowe Wisła ogłosiło, że unieważnia umowę sprzedaży dwóm funduszom inwestycyjnym, gdyż nie wywiązały się one z postanowień zawartych w kontrakcie.
Pomijając kwestie prawne (w jaki sposób TSW unieważnił umowę? Na jakiej podstawie?), natychmiast pojawiło się dementi Adama Pietrowskiego – człowieka reprezentującego oba fundusze, który w nowym rozdaniu miał zostać dyrektorem sportowym, a od 22 grudnia pełnił obowiązki prezesa Wisły.
Polski menedżer, który dotychczas zajmował się sprzedawaniem zawodników do niższych lig niemieckich, wyśmiał informacje TS Wisła. Zapowiedział, że on i jego wspólnicy wciąż czują się właścicielami, choć nie wpłacili nie tylko 12 milionów, o których była mowa w umowie (pieniądze miały pójść na spłatę zobowiązań wobec piłkarzy), ale nawet symbolicznego jednego euro, za które klub miał zostać im sprzedany.