[b]"Rz": Nie żal panu zostawiać Wisły w takim momencie? Mistrzostwo Polski, kibice traktują pana jak bohatera, a pan wyjeżdża. [/b]
[b]Marcin Baszczyński:[/b] Pewnie, że żal. To jest mój klub jak żaden inny, chociaż pochodzę ze Śląska, zaczynałem w Rudzie Śląskiej i w Ruchu Chorzów. W Krakowie spędziłem najlepszych dziewięć lat kariery. Ale Wisła zaproponowała przedłużenia umowy, a ja zacząłem otrzymywać oferty zza granicy. Atromitos Ateny, do którego przechodzę, chciał mnie już w grudniu, ale jeszcze wtedy grał w drugiej lidze. Myślałem też o Larissie, ale ostatecznie zostałem na wiosnę w Krakowie.
[b]No i miał pan pecha. Kontuzja odniesiona w meczu z Piastem jest poważna i potwierdza opinię kibiców Wisły, że „Baszczu dla Białej Gwiazdy gotów jest włożyć nogę pod tramwaj”.[/b]
Poszły wiązadła w kolanie. Piłkarza nic gorszego nie może spotkać. Chyba tylko zerwanie ścięgna Achillesa. Ale nie mam do nikogo pretensji. Ja się na boisku nie oszczędzam, a to zawsze niesie ryzyko kontuzji.
[b]Sześć razy zdobywał pan z Wisłą mistrzostwo Polski. Można porównać dzisiejszego mistrza z poprzednimi? [/b]