HSV, z którym od wtorku trenuje Euzebiusz Smolarek, jeszcze nie przegrał, ale po bardzo dobrym starcie sezonu w ostatnich meczach spisuje się poniżej oczekiwań. Remis z Eintrachtem Frankfurt (1:1), a przede wszystkim porażki z Rapidem Wiedeń w Lidze Europejskiej (0:3) i trzecioligowym VfL Osnabrück w Pucharze Niemiec po rzutach karnych dają powody do myślenia.
Bayern wybrał inną drogą: zaczął fatalnie, ale rozpędza się z każdym tygodniem. Wygrał trzy ostatnie spotkania w stylu, jakiego nie widziano w Monachium już dawno. – Gramy coraz lepiej, ale każdy, kto zna się na futbolu, wie, że silnego zespołu nie buduje się w ciągu tygodnia czy miesiąca – powtarza Louis van Gaal, który tydzień temu obiecał zawodnikom, że jeśli nie przegrają pięciu kolejnych meczów, da im dzień wolny, by mogli wziąć udział w Oktoberfest. – To ogromna atrakcja, szczególnie dla zagranicznych piłkarzy. Uważam, że to dobrze, jeśli poznają lokalną kulturę.
Obronimy pozycję lidera – zapowiada trener HSV Bruno Labbadia, w przeszłości napastnik Bayernu. - Dla mnie to szczególny mecz, pierwszy raz zagram przeciw Bayernowi – przyznaje Ze Roberto, który zanim trafił latem do HSV, sześć lat spędził w Monachium. – Przed naszą drużyną jasna przyszłość, a ja jestem w życiowej formie. Chcę wygrać Bundesligę i zdobyć mistrzostwo świata z Brazylią – dodaje Ze Roberto, który decyzję o rezygnacji z gry w kadrze nazwał największym błędem i liczy na powołanie od Dungi.
Mecz w Hamburgu będzie wydarzeniem weekendu w Bundeslidze, przyćmi nawet 134. derby Zagłębia Ruhry, czyli starcie Borussii Dortmund z Schalke. Spotkanie obejrzy ponad 80 tys. kibiców. Trener gospodarzy Jürgen Klopp miał sporo problemów. Jakub Błaszczykowski walczył z grypą, chory był również Sven Bender, a kontuzje leczyli Tinga i Felipe Santana. Kłopoty zdrowotne wykluczyły z gry Sebastiana Kehla i Dede. Borussia zajmuje dopiero 13. miejsce z jednym zwycięstwem – na otwarcie sezonu. Schalke jest szóste, ale w czterech ostatnich meczach wygrało tylko raz.
Carlo Ancelotti stwierdził, że w 2015 roku planuje przejść na emeryturę i że chciałby spędzić te sześć lat w Chelsea. – To jednak nie zależy tylko ode mnie. Ale po trzech miesiącach spędzonych w stolicy Anglii mam nadzieję, że zostanę tu dłużej – przyznał Ancelotti, który wprowadził Chelsea na zwycięską ścieżkę. I trudno przypuszczać, by w sobotę lider z Londynu ją opuścił. Ancelotti przestrzega przed dopisywaniem Chelsea trzech punktów jeszcze przed spotkaniem w Wigan, mimo że najbliższy przeciwnik jest bezsilny w zderzeniu z potentatami. Tydzień temu przegrał 0:4 z Arsenalem, a wcześniej 0:5 z Manchesterem United.