Piłkarze Andrzeja Zamilskiego na co dzień grają w ekstraklasie, Grzegorz Krychowiak trenował już kilka razy z reprezentacją seniorów, Kamil Grosicki jeszcze w sobotę grał przeciwko Czechom, a Patryk Małecki najgłośniej krzyczał o tym, że spodziewał się powołania od Stefana Majewskiego. W Kielcach wszyscy pokazali jak daleko im jeszcze do poziomu europejskiego - po wyrównanych pierwszych 30 minutach, Holendrzy zaczęli się bawić Polakami i na luzie wygrali 4:0.
Protokół z tego meczu na pewno warto zachować na dłużej, ale ze względu na drużynę gości. Trzy gole dla Holandii strzelił Ricky van Wolfswinkel, który w tym sezonie strzelił już kilka goli w Eredivisie. Diego Biseswar z Feyenoordu Rotterdam na skrzydle biegał w takim tempie, że Mariuszowi Gancarczykowi powinien długo śnić się w koszmarach. Środkowy pomocnik Siem de Jong z Ajaksu Amsterdam to główny architekt zwycięstwa, a strzelec gola a 2:0 Nicky Kuiper popisał się takim uderzeniem, że w Polsce co tydzień wygrywałoby w konkursach na gola kolejki.
Polacy dobrze grali przez większą część pierwszej połowy. Mogli nawet objąć prowadzenie, jednak rzutu karnego nie wykorzystał Małecki. Piłkarz Wisły Kraków schodząc z boiska niedługo po przerwie z wielką niechęcią podał rękę Zamilskiemu. Trener właśnie jego i Grosickiego wymienił, jako tych, którzy zawiedli najbardziej.
- Mogliśmy oglądać kasety z występami Holendrów, ale to i tak niewiele by dało. Trafiliśmy do grupy, w której dwie drużyny, czyli Hiszpania i Holandia, są poza naszym zasięgiem. Liczyłem, że piłkarze, którzy sami siebie widzą w dorosłej reprezentacji, pokażą coś więcej niż jedną akcję - mówił selekcjoner reprezentacji Polski.
Poza akcjami, które skończyły się golem, Holendrzy zmarnowali jeszcze dwie inne, a raz trafili w poprzeczkę. Pod koniec meczu popisywali się tym, co potrafią zrobić z piłką. W Holandii wszystkie kluby ćwiczą młodzież do gry w tym samym systemie, narzuconym przez federację, w Polsce systemu szkolenia nie ma żadnego.