– Ostatni w tym roku mecz Zagłębie gra 12 grudnia, potem podpiszę umowę ze związkiem, a reprezentacji zacznę poświęcać cały swój czas. Można powiedzieć, że w najbliższych meczach z Rumunią 14 listopada i cztery dni później z Kanadą będę selekcjonerem społecznym. To bardzo przyjemna funkcja – mówi Smuda.
[srodtytul]Wesołość na sali [/srodtytul]
Nowy selekcjoner ciągle kompletuje sztab. Zdradził tylko, że w najbliższych meczach jego asystentem będzie Tomasz Wałdoch, a trenerem bramkarzy Jacek Kazimierski. Smuda jeszcze nie wie, czy to oznacza, że Wałdoch odejdzie z pracy w Schalke, gdzie się zajmuje grupami młodzieżowymi.
Podczas konferencji, na której prezentowano trenera, nie było też mowy ani o lekarzu kadry, ani o jej dyrektorze, choć kandydaci na te stanowiska byli już przedstawiani w prasie: Mariusz Urban, obecnie pracujący w Wiśle Kraków, oraz Marek Koźmiński, były piłkarz kadry z pokolenia Wałdocha.
– Nie chcę dziś wybrać współpracowników w pośpiechu, a potem przez to zostać sam. Na dwa najbliższe mecze towarzyskie wystarczy nas trzech. Ja, Tomasz i Jacek – mówi Smuda. Pytany, skąd pomysł z Wałdochem, odpowiedział, że spotykali się przy różnych okazjach i przypadli sobie do gustu. Zdementował w ten sposób pogłoski, że taki asystent został mu narzucony przez PZPN. A siedzący obok Smudy dyrektor sportowy Jerzy Engel i wiceprezes Antoni Piechniczek – prezes Grzegorz Lato był w Kielcach na konferencji „Bezpieczny stadion” – zapewniali, że związek także w żadnej innej sprawie nie będzie niczego selekcjonerowi narzucał.