Majewski został selekcjonerem reprezentacji Polski na mecze z Czechami i Słowacją oraz – jeśliby się sprawdził – na dwa kolejne, towarzyskie. Wiadomo, że po porażkach w spotkaniach eliminacyjnych nie mógł zostać, naciskali na to nawet sponsorzy. Zastąpił go Franciszek Smuda, ale że Majewskiego trzeba godnie pożegnać, wydawało się PZPN oczywiste.
Jak udało nam się ustalić, godne pożegnanie to około 250 tysięcy złotych brutto. – Nie neguję, że Majewski zasłużył na te pieniądze, ale jeśli prawdą jest to, co pan mówi, po raz kolejny w podejmowaniu decyzji pominięty został zarząd. Elementarnym obowiązkiem prezesa Grzegorza Laty jest poinformowanie nas o swojej decyzji – mówi „Rz” Jacek Masiota, członek zarządu PZPN.
Lato był wczoraj nieuchwytny, a sekretarz generalny Zdzisław Kręcina zaprzeczył, że Majewski otrzymał jakiekolwiek odszkodowanie. – Sprawa została załatwiona w taki sposób, że było elegancko i nikt nie robił żadnej afery, prawda? – pyta. Zastrzega, że jego nie interesują zarobki dziennikarzy. – To kwota wzięta z kosmosu, chociaż oczywiste jest, że Majewski zarabiał więcej niż wtedy, gdy pracował jako trener reprezentacji do lat 23 – dodaje.
Majewski jako selekcjoner pierwszej reprezentacji pracował około półtora miesiąca. – Mam zasady, odchodząc z klubów, zawsze rozwiązywałem umowę za porozumieniem stron. Umowa z PZPN nie przewidywała żadnego odszkodowania. Zarobiłem godne pieniądze, ale dużo mniejsze niż 250 tysięcy złotych. Była to pensja – mówi „Rz” Majewski. Trener słyszał o wnioskach, by ładnie się z nim pożegnać, ale zaznacza, że sam ich nie zgłaszał.
Majewski nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy czuje się oszukany przez PZPN tym, że nie pozwolono mu dłużej pracować z kadrą. – Nikt mnie nie uciszył pieniędzmi. Są rzeczy, które można wynagrodzić finansami, ale to, że pracowałem wbrew kibicom, że ludzie piłki prosili zawodników mojej kadry, by przegrali mecze dla dobra futbolu... Tego nie jest w stanie wyrównać żadne odszkodowanie – dodaje.