Wisła wbiła Piastowi cztery gole, co nie udało się jej wcześniej w żadnym wiosennym meczu. W bramce Piasta znowu stał 17-letni Tomasz Kasprzik, który może kiedyś zagra w reprezentacji Polski, ale na razie ćwiczą go równo piłkarze najpierw Legii, a teraz Wisły. To nie jego wina, że Piast wysoko przegrał.
Kibice w Gliwicach nie pomagają swoim piłkarzom, Kamil Glik chyba przedwcześnie został wykreowany na środkowego obrońcę kadry, w dodatku kiedy po golu Rafała Boguskiego Mariusz Muszalik wyrównał i wydawało się, że może gliwiczanie uwierzą w zdobycie choćby jednego punktu, zaraz po przerwie stracili gola, co do prawidłowości którego mieli wątpliwości.
Zresztą trener Piasta Ryszard Wieczorek powiedział później, że dwie bramki dla Wisły padły ze spalonych, a załamani zawodnicy płaczą w szatni, bo ich szanse na pozostanie w ekstraklasie maleją.
W drugiej połowie krakowianie już całkowicie panowali na boisku, a Paweł Brożek i Rafał Boguski pokazali kilka akcji jak w czasach, kiedy byli zdrowi i w formie. Henryk Kasperczak mówi, że do ostatecznego zwycięstwa jeszcze daleka droga, a na razie cieszy się nie tylko z trzech punktów, ale i „cudownego ozdrowienia” Arkadiusza Głowackiego.
Punktu nie zdobyła też inna drużyna poważnie zagrożona spadkiem – Odra, która jednak dzielnie, choć nieskutecznie, walczyła z Cracovią, a przesądzającego o porażce gola straciła z karnego, na początku gry. W następnej kolejce Odra grać będzie na swoim boisku z także zagrożoną Arką.