Z największych lig Europy mistrzów znają na razie tylko francuska, w której pierwszy tytuł od 1992 roku zdobył Olympique Marsylia, i niemiecka, gdzie Bayern wrócił na tron po dwóch latach przerwy. Najbliżej dołączenia do nich jest Chelsea, która ma punkt przewagi nad Manchesterem United i w niedzielę w ostatniej kolejce Premiership gra w Londynie z Wigan (17, Canal+ Sport), a United o tej samej godzinie u siebie ze Stoke (Canal+ Sport 2).
Chelsea wygrała w tym sezonie 11 z 18 meczów na swoim stadionie, w ostatnim strzeliła aż siedem goli Stoke, ale trener Carlo Ancelotti jeszcze się kryguje, gdy słyszy gratulacje. Raczej niepotrzebnie. Manchesterowi, mistrzowi trzech ostatnich sezonów, finaliście LM w ostatnich dwóch, grozi, że tym razem zostanie z pustymi rękami. Zresztą może się zdarzyć tak, że żaden mistrz z lig europejskiej wielkiej piątki nie obroni tej wiosny tytułu. Liderami na finiszu są tylko Barcelona w Hiszpanii i Inter we Włoszech, ale z nikłą przewagą.
Barca ma na dwie kolejki przed końcem punkt więcej niż Real, a w sobotę bardzo trudny mecz w Sevilli (20.55, Canal+ Sport 2), z drużyną, która musi wygrać, by nie stracić miejsca w eliminacjach Ligi Mistrzów. Real ma łatwiejszego rywala: Athletic Bilbao jest groźny, ale u siebie, a w sobotę gra na Santiago Bernabeu.
Inter, tak jak Barcelona, może zostać mistrzem w ten weekend, ale tylko pod warunkiem, że wygra, a rywale stracą punkty. Obrońca tytułu gra w niedzielę u siebie z Chievo (15, Canal+ Sport), a tracąca do niego dwa punkty Roma na Stadio Olimpico z Cagliari.