W Czechach nikt nie dopuszcza jednak takiej myśli. Zwycięstwo tydzień temu na Letnej choć skromne (1:0), rozbudziło apetyty kibiców i przywołało świeże jeszcze wspomnienia.
W latach 1997 – 2005 Sparta siedmiokrotnie grała w Lidze Mistrzów, raz awansowała nawet do ćwierćfinału: w sezonie 2003 –2004 odpadła z Milanem. Ostatnio na drodze do wielkich pieniędzy stawały jej w III rundzie eliminacji Arsenal i Panathinaikos (dwukrotnie).
Teraz Jozef Chovanec – były piłkarz klubu, a obecnie jego prezes, dyrektor i trener w jednej osobie – robi wszystko, by projekt „Liga Mistrzów" wprowadzić w życie już w tym roku. W spotkaniach czeskiej ekstraklasy wystawia rezerwy. Niepokonana w ubiegłym sezonie Sparta przegrała w niedzielę już drugi mecz - 0:1 z Dynamo Czeskie Budziejowice na wyjeździe, a największe gwiazdy oglądały tę porażkę z ławki lub leczyły kontuzje. – Nie mogę ryzykować, zwłaszcza, że za niektórych zapłaciliśmy bardzo duże pieniądze – tłumaczy Chovanec i zastrzega: – Nikomu nie oddaliśmy punktów za darmo, brakowało nam przede wszystkim skuteczności. Zdrowie Marka Matejovskiego – byłego zawodnika Reading, jednego z sześciu banitów wyrzuconych z kadry za nocne zabawy po porażce ze Słowacją w eliminacjach mundialu – i najlepszego strzelca Sparty 21-letniego Wilfrieda Bony’ego z Wybrzeża Kości Słoniowej to przed meczem w Poznaniu (godz. 20, Polsat) największe problemy trenera. Chovanec daje im 50 proc. szans na występ.
Z Dynamem nie zagrali też pomocnik reprezentacji Słowacji Juraj Kucka oraz były obrońca Fiorentiny i West Ham Tomas Repka. A Libor Sionko i 18-letni Vaclav Kadlec, któremu wróży się karierę w stylu Tomasa Rosickiego, weszli na boisko w drugiej połowie. – W Poznaniu na pewno nie będziemy się bronić – zapowiada Chovanec. – Chociaż wygraliśmy pierwsze spotkanie, to jesteśmy dopiero w połowie drogi.