Bohaterem spotkania był Mateusz Matras, strzelec obydwu goli dla zabrzan. Jednak pierwsza bramka padła już na początku spotkania, gdy Łukasz Wolsztyński odwrócił się z piłką w polu karnym i mocnym strzałem zaskoczył Mateusza Lisa. Trafienie nie zostało jednak uznane, bo piłkarz miejscowych był na spalonym. 10 minut później Matras wpisał się już prawidłowo na listę strzelców, strzałem głową po dośrodkowaniu Jesusa Jimeneza. Kolejny raz, gdy piłka zatrzepotała w siatce, gol znów nie został uznany, bo na spalonym był Igor Angulo.
Drugą bramkę, ostatnią jak się okazało w tym meczu, Matras strzelił w 37. minucie. Tym razem świetnie odnalazł się w polu karnym po dośrodkowaniu z prawej strony Waleriana Gwilii. Wisła zarówno w pierwszej jak i drugiej połowie wyprowadzała nieliczne akcje zaczepne, ale nie była nawet w stanie na poważnie zagrozić bramce rywala. Albo kończyło się niecelnym strzałem, albo z interwencją nie miał problemów Martin Chudy.
Górnik natomiast mógł jeszcze podwyższyć swoje prowadzenie. Pierwszy mecz na wiosnę pokazał, że piłkarze Wisły muszą pójść w ślady swoich kibiców i dobrodziejów, którzy zimą tak dzielnie walczyli o zachowanie ligowego bytu - pisze Onet.pl.
Górnik Zabrze - Wisła Kraków 2:0 (2:0)
Bramki: Mateusz Matras 2 (11, 37).
Żółte kartki: Adam Oern Arnarson, Paweł Bochniewicz - Matej Palcić.